Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Grom strąca lodu zwał,
las ginie, giemza kona.

Przy szumie kaskad, rzek,
w powodzi skier słonecznych
Tak przędzie sobie tkań promienną,
milczących pani skał,
ta Jungfrau niewzruszona.

II.
Wsłuchany w dźwięki dum,
płynących z cierpień harfy,
Z pragnieniem wiecznych prawd,
z wiecznego żądzą bytu
Manfredów idzie tłum,
gdzie Jungfrau z chmurnej szarfy
Śnieżysty przędzie haft
na skroniach swego szczytu.

Stanęły u jej stóp
prometejowe rzesze,
Z rozdartych leją łon
ból świata i ból własny:
»Gotuje-li nam grób,
czy z głazów swych wykrzesze
Niszczący wszelki skon
żywota promień jasny?«
 
Tak płynie z dźwiękiem harf,
które wiecznego bytu
I wiecznych żądzą prawd
Manfredów stroją rzesze,
Rozpacznych odgłos mąk,
pijących krew im z łona.
 
A Jungfrau z chmurnych szarf
na skroniach swego szczytu