Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W pięciu się dumnych ich turni!… Nie powiem,
Choć się zbudzona wyobraźnia sili,
Co dziś jest we mnie — to jedno, że zdrowiem
Pierś ma oddycha w tej wspaniałej chwili.

Negacyo życia, stwarzająca karły!
Wobec tych cudów wielkiego Żywota,
Co płodzi granie i głębie jeziora,

Gaśnie twych oczu szklannych blask umarły,
Znika oblicza twego bladość chora,
Bo Raj przed tobą otwiera swe wrota…

V.
Wlokła się dusza z skrzydły zmęczonemi,
Smętna i z skargą na ten los, co łamie
Wszystkie szlachetne wysiłki tej ziemi,
Pragnącej spocząć aż tam! w Raju bramie.

Zdawało jej się, że w piekielnej chemii
Nędz i walk ludzkich apostazyi znamię
Wyniesie z sobą, że ją krzyk oniemi
Kupczących w świętym człowieczeństwa chramie.

I z rezygnacyą swój bardon wojenny,
Jak zagaszoną rzuciła pochodnię,
Myśląc, że na nic pieśń się już nie przyda.

A dziś znów powiał nad głową półsennéj,
Broniąc jej z pola uchodzić niegodnie,
Urok Przyrody i duch Winkelryda.

VI.
O duchu boży, z wirchów tych krzesanic,
Z wód tych głębiny do tak bujnych lotów
Przynaglający człowieka, że za nic
Ma one drogi, skąd niema powrotów!