Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zadrżał nieraz, gdy świątyni stróże,
Starce zsiwiali i o chwiejnym głosie,
Śmierzyli ludu rozpłakane burze:

»Słuchajcie, młodzi i wy w białym włosie!
Miejcie nadzieję; za chwilę swe czoła
W górę wzniesiecie, jak kwiaty po rosie...

Bo czas już idzie, gdzie w mury kościoła
Wejdzie król nowy, arcykapłan nowy,
I będzie radość i szczęście dokoła.

I spocznie na nim święty duch Jehowy,
Ten duch mądrości, duch siły i rady —
I, wielki, wstąpi na tron Dawidowy.

I w nim nie będzie fałszu ani zdrady,
Gdyż sprawiedliwość będzie biódr mu pasem,
A prawda mieczem... Zniknie czas zagłady!...

Na świętej górze zdrój krwi owym czasem
Już nie popłynie... I nikt już nie będzie
Chełpił się biczem i krwawym zapasem...

I będzie wielki ten wódz w wodzów rzędzie...
I równą miarą narodom wymierzy,
»Którym go dałem«, mówi Pan, »na sędzię...«

Wstrząśnijcie serca, niechaj serce wierzy,
Że Panna pocznie i porodzi syna:
W nim wasze szczęście i zbawienie leży...«

Tak za godziną płynie mu godzina
Nieraz... On słucha i marzy i słucha:
Zostać tym zbawcą, myśl jego jedyna.