Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Będzie skarlałe, obrzucone trądem,
Jak gad pełzliwe, nie znoszące błysków
Dnia promiennego, tak, jak wy, pod sądem
Szlachetnych, co nie gonią w ślad hańbiących zysków.

A was — słuchajcie! mówi Pan Zastępów —
Gdy wam z rozpusty wyschnie białe łono
I kiedy do cna już wam gnieciono
Pierś dziewiczości, rzuci, nakształt strzępów,
Nieobrzezanych zalotników grono,
Lub nakształt kości, z mięsa obżartej przez sępów...

Takie panuje bowiem wszędy prawo:
Rzuca się flaszę, kiedy już bez wina,
I miecz się rzuca, gdy przyjdzie godzina,
Że jest poszczerbion, albo nawskroś rdzawą
Śniedzią przegryzion, jako już nie wszczyna
Odwagi, gdy do walki trzeba stanąć ławą.

A wasze ciała będą jako flasze
Próżne, bez płynu, który ogień nieci,
Lub jako miecz ów, rzucon do rupieci;
A gdy rzemienie wstydu dłoń odpasze
Z biódr, w pożądliwe by przywabić sieci,
Nie żar, lecz ckliwość wzbudzą zalecanki wasze.

I pełni wstrętu, ci, co wczoraj jeszcze
Do łon się waszych, jako psy, łasili,
Z wielkiego gniewu w tejże samej chwili
Do stóp was rzucą, w kolan schwycą kleszcze
I bić was będą i nakształt badyli
Podepcą, nie zważając na próśb waszych dreszcze.

Nie! wasze łkania — mówi Pan nad pany —
Jeszcze w nich większą zaciekłość rozżegną:
Krzykną i zewsząd, jak wicher, nadbiegną
Ich sojusznicy, wodze i hetmany