Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I była »Ludzkość« hasłem jednych męży;
Drugim: »Ojczyzna! jej nasze modlitwy
I nasze miecze! jej na ostrzu brzytwy
Życie, gdy trzeba!« z krwawej piersi rzęrzy.

Tak pierś z gorączką wieku, co porywa
Wszystkich szlachetnych pod koła miażdżące,
Bracia na bratnie odsłaniają blizny.

Próżno do ciszy zgoda prądów wzywa:
»W imię Ludzkości do dobra Ojczyzny,
W imię Ojczyzny, gdzie Ludzkości słońce!«

XXIII.
A któż mi powie, że ta krew daremną,
Którą wylano u ojczystych szańców?
I któż mi powie, że światło kagańców
Próżno zapalać w noc ludzkości ciemną?

A któż mi weźmie wiarę, co nademną,
Więźniem, lśni boskich promieni wysłańców,
Że tych pozornie przeciwległych krańców
Środki potęgą złączone wzajemną?

Przez pomrok celi patrzę na cud cudów:
Świętej Postaci przywita mnie lice —
Pełne jej kształty o białej nagości...

»Słuchaj« — przemówi — »jestem Szczęście ludów,
A nie z niczegom, lecz moi rodzice
To krew Ojczyzny i światło Ludzkości...«

XXIV.
O samotności, jak sprzeczną twa władza!
Dłoń twa, gdy włożysz ją w wnętrze człowieka,
Albo mu serce namiętnie rozpieka,
Lub rozpalone rzeźwi i ochładza.