Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Do Pani ze dworu.
A ty, aspani, nie przestąpisz progu
mojego domu...
Giną za sceną.


JEDEN Z BŁĘDNYCH OGNIKÓW.
A tośmy ludzi nawodziły!


KALINA, która wraz z innemi nieco trwożliwie zjawia się na polanie.
Ja, wiecie, lubię tumanić.


MUSZKA przy cichym akompaniamencie orkiestry.
Ja bo sobie dziewczę jestem
jak ten cichy wiew,
gonić wolę za poszumem
rozmarzonych drzew.

Niechcę ludziom patrzeć w oczy,
męczy mnie ich świat,
rada jestem księżycowi,
tak jak on mi rad.

Pszczółka, motyl, szmer źródełka
i ta leśna woń
to ma rozkosz, to me życie,
za tem, serce, goń!
Przewija się w tańcu.
Dalej w tany, drużki moje,
dalej za mną w ślad:
rade bądźmy księżycowi,
tak jak on nam rad!


PANNY LEŚNE wiążąc się w koło chórem.
Rade bądźmy księżycowi,
tak jak on nam rad!