Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PANI ZE DWORU.
Uciekłeś z mych objęć!...


WOJTEK.
Mam już dość tego!... Od dzisiejszej nocy
już ja mam rozum trochę lepszy.


PANI ZE DWORU.
Zdradzasz?
Z kim to mówiłeś tam w górze? Na skale?
Cóż to tam była za dziewka?...


WOJTEK.
Na skale?
Dziewka?... Do siebie. Poczekaj tylko, jaśnie pani...
To była... była... moja narzeczona...
Julka, Józwowa córka, proszę pięknie,
tak!... gospodarska...


PANI ZE DWORU.
Przenosisz dziewkę nademnie? Niewierny!


KALINA zjawiwszy się z kilku pannami leśnemi.
Nasza królowa, nasza piękna pani
czy potrzebuje dzisiaj naszej służby?


PANI ZE DWORU.
Idźcie na chmurki, uzbierajcie złota
księżycowego!
Idźcie na łąki, uzbierajcie woni
rozchodnikowej!
Idźcie ku potokom
i garść tych słodkich przynieśćcie mi szmerów!...
Albo — trucizny wyciśnijcie z łodyg,
które się plenią na bagnach,
albo też młyński przytoczcie mi kamień!