Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
JAGNA.
Na wieki wieków. Amen. Witajcie do nas.


KOŚCIELNY.
Bóg zapłać, Bóg zapłać...


JAGNA.
Mówiliście z proboszczem?... Przebaczcie, że tak się was zaraz pytam, ale sami widzicie, w jakim my to kłopocie i smutku. Usiądźcie.


KOŚCIELNY siadając.
O, psu nie życzyć tego, a cóż dopiero chrześcijańskiemu człowiekowi! Nie mam wam tego za złe... A co się tyczy proboszcza, to mówiłem...


JAGNA.
I co? a pójdzie też ta nowa chorągiew, którą przeszłego roku sprawiło bractwo Matki Różańcowej?... Małgosia była przecie też w różańcu świętym.


KOŚCIELNY.
Jak ino przyszedł proboszcz do domu, tak ja do niego — jako mam zawsze przystęp — i, pochwaliwszy Pana Boga: »Tak i tak«, powiadam, »Cierpikom złoto z dachu nie kapie, teraz nawet supastacya na nich przychodzi, więc też, powiadam, pochować tę nieszczęśliwą abo darmo, abo co... Może, powiadam tak delikatnie, dać i świece, choćby te żółte, niekoniecznie te z białego wosku, niepotrzeba zaraz najlepszych, no i, powiadam, jednę i drugą z tych chorągwi, które tam stoją, powiadam, za ołtarzem na wypadek... Nic im, powiadam, nie będzie, deszczu niema, więc też, powiadam, nie zepsują się tak od jednego razu, chociaż pójdą darmo. Cierpik, powiadam, i na ochfiarę przed-