Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
dla kogo, ale, powiada, dla takiej bezwstydnicy, która ino jest na hańbę familii i całej wsi...«
»A, powiada, jak ją przetrzymujesz, to będziesz musiała przetrzymywać i jej bękarta...« O mój Boże! o mój Boże!... O moja nieszczęśliwa dolo! Lepiej się utopić, jak zrobiła ta biedna Salusia Orczykówna, z którą tak samo było, jak ze mną... Już teraz cicho sobie śpi... Lepiej się utopić! lepiej się utopić!...


WALEK.
Małgosia! jestem spokojny człowiek, umię warować jak pies, ale jak mnie kto ugryzie, tak niema zlitowania. Ugryźli ciebie! okropnie cię ugryźli, a to tak samo, jakby mnie ugryźli... Zemszczę się na wszystkich.


MAŁGOSIA.
Nie mów tego, Walek, to grzech śmiertelny!...


WALEK.
Grzech czy nie grzech!... A nie jest grzech człowieka niewinnego deptać jak jaki gnój, targać jak jakie słomsko?
Powiedz, gdzie tu jest sprawiedliwość?... A co ty zawiniła, abo co ja zawinił? abo co zawinił ten bękart, którego jeszcze niema na świecie? Czego oni ci go wytykają? Jeżeli bękart, to mój bękart, a nie czyj inny! I ty jesteś moja, już im to raz powiedziałem, żeby się świat miał skończyć!


MAŁGOSIA.
O mój jedyny!... Nasi ojcowie nie chcą, żeby ja była twoja, a ty żebyś był moim... Mój ojciec powiada: »Straciłem wszystko! Stary Mięta — niby twój ojciec — dołki podemną kopie; zemszczę się, żeli nie na starym, to na młodym, który się także przyczynił do mojego nieszczęścia«.