Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 489.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mile od szopy. Już tedy senatorowie nie do szopy zjeżdżali się, ale do nas. Nasz kasztelan krakowski, Warszycki, i insi senatorowie przyjechali do nas. Dopieroż w radę de praeteritis[1], co się komu ten podoba postępek. Pan[2] krakowski rzecze: »Imię Jego święte, (bo to jego przysłowie), chwalę ja ten postępek; w tym się ma pokazać polska generositas[3], że to krola powinna obierać wszystka nobilitas, non certus numerus personarum[4]. Nie mam ja o to urazy, lubo mi kule świstały nad głową, bo wiem, że to u każdego szlachcica haeret in pectore[5] ta malevolentia[6] ludzi, ktora się już wszystkiemu światu ogłosiła, i owszem, jeżeli pożyję, na tym będę stał, aby sejmy odprawowały się na koniach, bo inaczej nie upilnują nam posłowie tych naszych wolności, których antecessorowie[7] nasi krwawo nabyli«. Dawał przykłady dawne, że poko Polacy tak czynili, poty floruit[8] złota wolność; i teraz trzeba się nam koniecznie ze snu porwać, odstąpiwszy też pro tempore[9] wczasow domowych«. Przysyłają wtym do nas Wielgopolacy: »Co z tym mamy czynić, ponieważ o nas nie dbają panowie senatorowie?« Odpowiedzieliśmy i zaraz swoich posłaliśmy posłow, że »my mamy swoich senatorow, ruszamy się do szopy i będziemy o sobie radzić«. Ad locum electionis[10] ruszyły się [wojewodztwa] i stanęły. O! kiedy się to z Warszawy karety wysypią, jedni ryścią,

  1. o tem, co się stało
  2. Kasztelan; por. str. 433, przyp. 1.
  3. dostojność
  4. szlachta, nie zaś pewna liczba osób
  5. tkwi w sercu
  6. złość
  7. przodkowie
  8. kwitnęła
  9. na chwilę
  10. Na miejsce obioru.