Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 366.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w drożkę[1], a ja do izby do swoich koni. Ow, obuchem uderzony, już był wylazł i uciekł, a ten, od konia uderzony, leży we mdłości; rozumiałem, że już nieżywy, kazałem go za nogi wywlec, aż ow stęknął. Dopiero rzeką: »Żyje, żyje, trzeźwić go!« Obaczył się, wstał i poszedł, a owych też tam po pokrzywach pozbierano i poprowadzono, łając, grożąc. Myślę: »Co tu czynić? Zamknąć się — niema czym«. Aż z godzina w noc idzie kupa ludzi z 50 albo z 60. Zawoła moj czeladnik: »Nie przystępuj, bo strzelę; czego potrzebujesz?« Stanęli, potym rzeką: »A o coście, tacy synowie, pokaleczyli ludzi?« Odpowiedziałem ja: »Kto guza szuka, snadno znajdzie; nie my to kaleczyli, ale niewinność nasza zwojowała ich«. Rzecze znowu: »Noga was tu nie ujdzie, hultaje!« Odpowiem: »Porachuj się, kto ma być hultajem nazwany: czy ten, kto kogo po nocy nachodzi, czy ten, kto sobie spokojnie siedzi, nikomu nie dając okazyej«. Rzecze: »O! jakożkolwiek, po staremu wy tu musicie krew rozlać, jakoście braci naszych rozlali«. Odpowiem ja: »Jeżeliś po moję głowę przyszedł, podobnoś i swoję przyniosł; jeżeli moja polęże, i twojej się zapewne dostanie: a odstąpcie się dalej, bo będziemy cynglow ruszać«. Dopiero jeden uważny jakiś rzecze: »Dajcie pokoj; a mnie jednemu wolno tam przystąpić?« Powiem: »Wolno«. Przyszedł tedy i pyta: »Ktoś ty jest i po coś tu przyjechał do Wilna?« Mnie nie godziło się powiedzieć, żem przyjechał za asygnacyą: nie godziło się powiedzieć, ktom

  1. Tyle, co: w nogi!