Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 337.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do koni. Lecą tu mieszczanie, dowiedziawszy się, proszą: »Zmiłuj się, zgodziemy się na piniądze, a tych pociągni dalej«. Dają 200, dają 300 — nic; dają w ostatku 400, a tu podwodnicy, kto tylko może konia dopaść, w nogi z miasta; drugi i szli odbieżał. Dopiero ja rzekę, jakbym nie wiedział, że ich już nie masz: »Idź, niech się trochę zatrzymają ci podwodnicy!« Powiedają: »Już nie masz, tylko jeden, co mu koń zachorował«. Dopi[e]ro mieszczanie w strach, proszą, żeby ich pogonić. Jam tego uczynić nie chciał. Proszą mię tedy oni porucznicy, żebym kazał burmistrza wypuścić. Deklarowałem, że go w ten czas wypuszczę, kiedy będę in toto satisfactus[1] i w prowiancie, i w podwodach; jeżeli mi zaś w czymkolwiek nie będzie wygoda, pewnie pojedzie ze mną do Warszawy, wziąwszy manele[2] na nogi. Dają oni racye; ja też daję. Mowią, że tu podwod tak wiele nie może być; a ja mowię, że trzeba, aby były, i muszą być. Powiedają sposob, żeby posłać do pobliższych miast, aby się też do tego przyłożyli; ja mowię: »Quod peto, da, Gai; non peto consilium[3]«. Rozgniewali się: »Ej, toś Wść nieużyty«. Ja też mowię: »Ej, toś Wść niezbyty«. Poszli, zakazali, żeby się mieszczanie nie ważyli nic dawać tak prowiantow, jako i podwod. Przyszedł samasz[4] i powiedział to, oraz też i to, że »chcą WM. MPana wygnać

  1. we wszystkim zaspokojony
  2. Manele (z włosk.) — bransoletka; tu: kajdany.
  3. Czego żądam, dawaj; o radę nie proszę. (Marcjalis II, 30).
  4. Samasz — bóżniczy, świątnik żydowski, tyle, co nasz kościelny.