i w Ośmianiy[1] zostawili o sobie wiadomość. Byłem tedy tam i drugi tydzień w owej konwersacyej miłej, w owych komplementach ab invicem[2], obiecując mi rożne promotiones[3], ofiarując mi swoję siostrzenicę, pannę Rudominownę, dziedziczkę, ktora miała substancyej lepiej niżeli na sto tysięcy, tylko że dopiero dziewiąty rok była zaczęła. Z owych tedy nieodmiennych afektow upewnieniem, z owymi eksekracyami[4], ktoby słowa nie dotrzymał, rozjechaliśmy się. Owe zaś wszystkie mowy, jak do senatorow, tak i te przy jego bytności do krola, kazał mi sobie komunikować i przepisać, zostawić; nawet i owę kołową[5] od księdza Piekarskiego przepisał ręką swoją i chował, okrutnie delektując się tym, choć nie było czym tak dalece, i mowiąc: »Choćbyś nic więcej nie miał substancyej nad tę, ktora w głowie, wielka to jest dosyć substancya, na ktorą ja dam siostrzenicę moję«.
Pojechałem tedy, pożegnawszy się cum plenitudine[6] owych szczerych i nieodmiennych afektow, co[raz] wyjeżdżając, to się znowu wracając, jak to zwyczajnie w dobrej przyjaźni bywa. Przyjechałem do Ośmiany, jeszczem nie zastał swoich ludzi i wiadomości o nich.