Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 293.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak skończył, poszedłem do krola, skłoniłem się nisko; krol też ścisnął za głowę, mowiąc: »Przebaczcie; ci zdrajcy siła nam pod nos kurzą, zaczem i my też musiemy dla złych ludzi i o poczciwych opacznie porozumiewać, a osobliwie za takiem udaniem i takiemi podobieństwami. Aleć i temu, co udał, już się ta jego płochość nagrodziła, kiedy pozbył łaski naszej i już jej nigdy restaurować[1] nie może«. A wtym z krzesła wstał, poszedł do pokoju. Jedni z nim poszli, drudzy się też za mną obrocili. Poczęli wymawiać: »Jakoś nas jeździł, jakoś nam przymawiał! Ale nie dziwujemy się, kiedy już mamy probę twojej cnoty; musiało to przy niewinności to być, ale już przebaczmy sobie ab invicem«[2].

Tak tedy verba pro verbis[3], aż idzie dworzanin krolewski i mowi: »Wola K. JMci, żebyś się tu W. Mść troszkę zatrzymał«. Myślę sobie: czy tam znowu wymyślili na mnie co nowego? Nie wyszło kwadransu, aż znowu idzie, żebym szedł do pokoju. Poszedłem tedy. Tam dopiero obszerniejsza nastąpiła mowa o procederze związkowym, pytanie i w inszych cyrkumstancyach. A znowu: »Przebacz, przebacz, będziemyć to zawsze pamiętać«. Za kożdym tedy ukłonem moim uściskał za głowę i dał mi pięćset czerwonych złotych rękami swymi, pytając mię: »Gdzie teraz pojedziesz?«. Powiedziałem, że »tam, gdziem się zapuścił: do rotmistrza mego na Białą Ruś«. Rzecze: »Już nie do

  1. poprawić, odzyskać
  2. nawzajem
  3. od słowa do słowa