Poszedł tedy, czynił tam relacyą, już nie wiem jaką, ale mię obsyłał z kuchni swojej; miałem się jeszcze lepiej niżeli pierwej, bo mi noszono i od krola, i od niego.
Wołają mię do krola JMści. Wtym rzecze podkanclerzy litewski[1] w ten sens: »Czegoś WMść afektował[2], z łaski J. K. Mści, pana naszego miłościwego, to WMść nieodmownie otrzymujesz, kiedy J. K. Mść pańskiego swego do justyfikacyi nie deneguje[3] ucha«. Spojrzawszy ja, że nie masz żadnej frekwencyej[4] przy krolu, tylko ks. biskup kijowski, podkanclerzy litewski i Sielski, kasztelan gnieźnieński, a dworskich kilka, mowię tedy do krola w ten sens:
»Miłościwy, Najaśniejszy Krolu, Panie a Panie moj miłościwy! Jest nietylko mnie privato[5], ale wszystkim Rzpltej stanom i państwom, w poddaństwie Waszej K. Mści, P. m. Młgo, zostawającym, wiadoma wrodzona W. K. Mści, P. m. Młgo, łaskawość, ktorą uznawamy, że pańskiego swego w kożdych potrzebach nie raczysz W. K. Mść denegować ucha; za co ja pokornym Panu memu miłościwemu podziękowawszy poddańskim sercem, tak suppono[6], że dawnobym wolen był od tej kalumniej, gdybym dawniej mogł[był] otrzymać ad praesens[7] wyświadczoną W. K. Mości, P. m.