Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brać ideam[1] z naszego wojowania, ktorzy to często konie tracą. Ja powiedam, że oni nigdy w większych nie bywają pracach, jako my bywali, et consequenter[2] odbytu takiego nie mieli na konie, a przecię wojsko nasze nigdy nie opieszało[3]. Tak to było u nas konia stracić, jako raka z kobieli wypuścić, bo wiedział kożdy, że przy szczerem potkaniu z nieprzyjacielem może mu Pan Bog dać inszego. Weźmieć konia nieprzyjaciel: starajże się ty, żebyś mu odebrał dwoch, ponieważ takiś człowiek, jako i on, tak żołnierz, jako i on, i na nim skora nie z karaceny[4], jako i na tobie.



Rok pański 1661

za Boską pomocą zacząłem w domu. W którym roku dziwnemi Pan Bog probował sługę swego okazyami, złej i dobrej fortuny przeplatając vicissitudinem[5], ale się to wszystko na dobre obrociło. O czym będzie niżej.

Po Trzech Krolach pojechałem do Radomskiego dla owej inkwizycyej, a Gorzkowski, swoję wywiodłszy, nie wiem jakim tam sposobem, pojechał z nią i po odjeździe moim z obozu podobno w tydzień przyjechał do wojska. Powiedział mu wojewoda: »Wszeć się dotychczas zabawił czarnem kałamarzem, wywodząc inkwizycyą, a pan Pasek tu z nami krwią pisał. Teraz

  1. wzór
  2. i wskutek tego
  3. T. j. nie stało się pieszem.
  4. Karacena — łuska twarda, jak u krokodyla.
  5. kolejność