stanęliśmy, spodziewając się jej dostać non vi, sed formidine[1]. Staliśmy tam przez dwa miesiące; ale widząc, że dobrowolnie poddać się nie chcą, wiedząc przytem, jak wiele na nas gotuje się potęgi, umyślił wojewoda odstąpić tej fortece, jakoż i odstąpił. Żeby przecię nie prożnować, poszliśmy pod wielki Mohilew białoruski[2], ktora forteca jest i wielka i potężna, nad samym Dnieprem. Starosta bratyański, Działyński[3], ujęty pollicitationibus[4] Lubomirskiego Jerzego, marszałka i hetmana, przysłał ordynans swojej chorągwi, żeby wyszła z dywizyej sub praetextu[5] husarszczyzny, że ją quidem[6] miał husa[rsz]czyć[7]. Skonfundowało to wojewodę bardzo, bo mu żal było nie tak chorągwie, lubo była bardzo dobra, ale Polanowskiego, na ktorego też on radzie siła polegał. Perswadował omnibus modis[8], prosił, żeby tego nie czynił; nie mogło to być. Że tedy nie mogł uprosić, musiał ich dimittere[9], jednak z przekleństwem, ktore z wielkiego żalu pochodziło, kiedy te wymowił przy pożegnaniu słowa: »Bodejże was tam i z rotmistrzem w pierwszej okazyej pozabijano!« Tedy tak się stało. Przyszli pod Czudnow, nazajutrz zabito rotmistrza[10],
- ↑ nie siłą, lecz postrachem
- ↑ Mohilew białoruski — m. nad Dnieprem dla odróżnienia od Mohylowa podolskiego nad Dniestrem.
- ↑ Adam Działyński.
- ↑ obietnicami
- ↑ pod pozorem
- ↑ niby
- ↑ t. j. zamnienić na husarską
- ↑ wszelkiemi sposobami
- ↑ puścić
- ↑ T. j. Adama Działyńskiego, starostę bratjańskiego; dla zasług ojca pozwolono konstytucją r. 1662 potomstwu trzymać toż starostwo do lat 15.