Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godzinę i żeby snopy każdy niosł przed sobą na piersiach, dla postrzału od ręcznej strzelby, ażeby wszyscy wraz skoczywszy pod mury i jako najlepiej przycisnąwszy się do muru, żeby z gory nie rażono, a drugim odstrzeliwać. Skoro tedy świtać poczęło, podemknęło się wojsko bliżej pod miasto, ja też dopiero do księdza. Rzecze mi potym [wojewoda]: »Pan porucznik Charlewski prosi się z ochoty do przewodzenia czeladzi. Niechże tam już oni idą, a Wść zostań«. Odpowiem: »Już to wszyscy słyszeli, żeś mię WPan prosił i rozumiałby kto o mnie, że ja się lękam: pojdę«. Jakeśmy z koni zsiedli, aż też zsiada Kossowski Paweł i Łącki. Było nas tedy przy czeladzi z pod naszej chorągwie pięć; ale po staremu komenda przy m[n]ie była, bo mi już była oddana, poko owi starsi żołnierze nie namyślili się na ochotę. Oddawszy się tedy Boskiej i Jego Najświętszej Matki protekcyej, kożdy swoje zosobna Jego ś. Majestatowi poszlubiwszy wota, z kompanią się też już tak właśnie, jako na śmierć, pożegnawszy, stanęliśmy już osobno od konnych. Ksiądz Piekarski, jezuita, uczynił do nas egzortę w ten sens: Lubo wdzięczna jest Bogu ofiara każda, z serca szczerego dana, osobliwie kto krew swoję za dostojeństwo Jego świętego na plac niesie Majestatu, najmilsze ze wszystkich victima[1]. Za coż pobłogosławił Abrahamowi, że wszystek świat jego odziedziczyło plemię? — Tylko za to, że za jedno Boskie rozkazanie z ochotą krew ukochanego konsekrował[2] Izaaka. Woła na nas krzywda

  1. ofiara
  2. poświęcił