Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bynajmniéj: stolica zaledwo wielkiego chana zajmuje wskazane przez ciebie położenie.
— To tym sposobem, sennorze, dublony tego władzcy spaśćby musiały w powietrze i trudy nasze byłyby daremne.
— Wszystko w świecie, mój Sancho, podlega prawom przyrodzonym, a natura, jak wiadomo, dobrym jest prawodawcą.

Podczas burzy, Luis daje Ozemie krzyżyk Mercedes.

— To dla mnie zagadka, odrzekł Sancho, pociérając sobie czoło. Jesteśmy prosto pod ziemią lub na jéj boku, a jednak trzymam się na nogach, lepiéj nawet niż w domu, bo strony tutajsze nie zdają się obfitować w Xeres, mój trunek ulubiony.
— Nie rodzisz się z Maura, co gardzi dobrem winem, dorzucił Kolumb. A ty, Pepe, czemuż tak troskliwie zajmujesz się szukaniem kwiatów?
— Sennorze admirale, zbiéram je dla Moniki. Kobiéty więcéj od nas mają delikatności uczucia, i wiem że miło jéj będzie wiedziéć w jaką sukienkę Bóg ubrał drugą świata połowę.
— Czy sądzisz że miłość twoja zachowa te rośliny świéżemi do naszego powrotu? wtrącił Luis z uśmiechem.
— Kto wié, sennorze Gutierrez. Jeżeli serce twoje hołduje jakiéj damie kastylskiéj, to powinieneś sam uszczknąć kilka kwiatów dla ozdoby jéj włosów.
Kolumb oddalił się, gdyż krajowcy okazywali chęć wejścia w stosunki z przybyszami; ale Luis pozostał przy młodym majtku, i niezadługo złożył prześliczną wiązankę, którą w duchu przymierzał już do czarno-lśniących włosów Mercedes.
Zdarzenia dni następnych zbyt znane są z dziejów, abyśmy tutaj przytoczyć je mieli szczegółowo. Przepędziwszy czas jakiś na San-Salvador, jak nazwał piérwszą z wysp nowo-odkrytych, Kolumb popłynął w celu dalszych poszukiwań, i przy pomocy wskazówek otrzymanych od tuziemców 28 października zawinął do Kuby. Przybywszy nad brzeg téj wyspy, mniemał że to ląd stały, i długo w różnych okrążał ją kierunkach. Tymczasem przywyknienie osłabiło urok nowości, a chciwość i żądza sławy odzyskały wpływ swój na umysły podróżników. Marcin Alonzo Pinzon, widząc że podrzędną tylko odgrywa rolę, pozazdrościł sławy Kolumbowi, i przyjazne między niemi stosunki coraz się więcéj rozchwiéwały.
Nie będziemy towarzyszyć wyprawie z wyspy do wyspy,