Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sem się przejechać wózkiem w sąsiedztwo, lub zapolować na upatrzonego, podchmielić sobie na imieninach lub weselu... wieczorem ekonomowi potwierdzić jego widoki i plany na jutro, zjeść dobrą wieczerzę i pożartowawszy z Teklunią pójść ze spokojném sumieniem do łóżka, gawędząc wesoło z Gomółką — to był najulubieńszy tryb żywota szlachcica naszego. Teraz zaś właśnie zachwiany, zamącony, zupełnie wyszedł z karbów; wszystko nie w porę się robiło, dochwytkiem, przerywanie, a dwóch dni spoczynku naprzód niepodobna było sobie obiecywać. Stolnik też krzyż ten pański nosił z ciężkością i tęsknotą, a gdyby go nie podtrzymywała nadzieja lepszéj przyszłości, byłby niechybnie stetryczał... Codzień też prawie coś nowego dokuczyło.
Najprzód przyszła ciężka z Gabryelem przeprawa, potém zaraz przysłała starościna, ażeby niezwłocznie do niéj przybył. Wahał się z razu stolnik, bo wiedział, że na historyę rozwodową ogromny larum podniesie matka, ale jak było zaproszenie odepchnąć? Pojechał więc, acz z sercem bijącém. Nie spodziewał się nawet tego, co go to spotkać miało, i nowéj zgryzoty.
Starościna nie potrzebowała być zawiadomioną o projekcie rozwodu; doniesiono jéj o tém z Warszawy. Los własny, któregoby była pragnęła dla Tekluni uniknąć, przypomnienie cier-