Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mam sierotę chłopaka, powierzonego mojéj opiece; myślę, że tu jeszcze nauki bez wielkiego kosztu zaczerpnąć może... przywiozłem go z sobą, najmę dworek Pacukiewiczów, a jegomości proszę o opiekę dla mnie i dla mojego chłopaka. Przecież którykolwiek z młodszych księży wychowaniem jego zająć się może.
Ksiądz Olszowski pomyślał.
— Niedobrześ się wybrał, rzekł; ale snadź inaczéj nie mogłeś. Myśmy radzi gdy nam kto przybywa, choć sumienie tu przytrzymywać nie dopuszcza. Nie będzie ci tu najgorzéj, ani wyśmienicie. Ja co ledwie się do kościoła dowlokę, na nic ci się nie zdam; ale ojciec Dębski, co umie wszystko a dzieci kocha i nie ma co robić, ten ci pomoże z ochotą. Tylko Pacukiewicza dworku nie najmujcie, było to kiedyś dobre, dziś tam w próchnie chyba szczurom żyć... Nająłbym ci parę izb w klasztorze, które są jeszcze do ludzi...
W ten sposób mniemany Parski, dawniéj Czokołd, a w istocie Krajewski, przypomniawszy się ks. Olszowskiemu i rozpocząwszy traktowanie, tegoż dnia ułożył się o trzy izby na dole pustką stojące, obok proboszczowskich, w których choć wiele trzeba było zrobić, aby mieszkalne się stały, nie obiecywało się najgorzéj. Okna ich wychodziły na cienisty ogród stary, a tuż pod bokiem mieszkał ks. Dębski i ks. Ol-