Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli on sprawca mojego nieszczęścia, naprzód z niego dobyć muszę tajemnicę losu mojego dziecka.
Łzy mu się zakręciły w oczach, niespokojny kazał co prędzéj do domu pośpieszać. Najbliższa droga, acz najmniéj uczęszczana i najgorsza prowadziła na Murawę; obrano ją do powrotu. Noc już była gdy do osady przybyli, koniom koniecznie wytchnąć było potrzeba, a że stolnika paliło pragnienie, wysiadł i wszedł do najbliższéj chaty. Była to właśnie znajoma nam Gabrysiowa. Wszystko pozamykane, nigdzie światła i człowieka, musiano się do drzwi dobijać. Nierychło wyszła otworzyć ze światłem kobieta kożuchem narzuconym przysłoniona, a ujrzawszy twarz stolnika, krzyknęła, puściła łuczywo, które zgasło, i uciekła. Dopiero po chwili jakiéjś potrafił on sam już dobyć ognia i z rozpaloną szczapą wszedł do wnętrza, gdzie znalazł z podziwieniem największém Magdę Gabryelową omdlałą, leżącą na ziemi. Szczęściem wedle zwyczaju stało na ławie wiadro u progu i stolnik wodą cucić ją zaczął. Otworzyła oczy, zobaczyła twarz jego i krzyknęła:
— Panie! jam niewinna!
I znowu wpadła w mdłości.
Cieszym nie wiedział już co myśleć, tak mu omdlenie i owe słowa stały się podejrzane. Naprzód wszakże należało się kobiety docucić. Po chwili wstała wzdychając, orzeźwiona, potoczyła oczyma jakby obłąkanemi do koła i słabym głosem febrycznie drżącym spytała:
— Co my panu winni?
— Kobieto! przyjdźże do przytomności, zawołał stolnik: nieczyste musicie mieć sumienie, ja nie rozumiem co wam jest? co pleciecie?
Dopiero jakby opamiętawszy się, Magda wstała na nogi i poszła wesprzeć się o ścianę, bo jeszcze cała była osłabła i drżąca.