Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 180a.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabia zanadto był łagodnym i dobrym, ażeby sam się zebrał na krok stanowczy. Sędzina, raz rozpocząwszy, musiała doprowadzić to zręcznie do końca.
Przy obiedzie przytomność doktora Szulca, który dopomagał do utrzymania rozmowy, ożywiła towarzystwo i wszystkim była bardzo na rękę. Przynosił on wiadomość, że chory Leszczyc, chociaż miał się lepiej, tak nadzwyczajnie był dokonaną u niego kradzieżą znękany, tak nie mógł się z tą myślą straty poniesionej oswoić, iż przypuszczać należało nadzwyczaj wielką szkodę wyrządzoną mu przez złodziei...
Wygadał się z tem, że zginęły mu papiery bardzo ważne, a między innemi oblig podkomorzynej na należność, jaką miał u niej.
W ciągu rozpraw o Leszczycu, pomiędzy sędziną, doktorem i hrabią, matki czujne oko dostrzegło ciągłą zamianę wejrzeń i jakichś znaków porozumienia pomiędzy Musią a siedzącym w końcu stołu Rzęckim.
Nie podobało się jej to wcale, lecz się pocieszała tem, że ona dokaże w końcu, iż gaszek ztąd oddalić się musi.
— Nadto dałam daleko zajść temu głupiemu, dziecinnemu romansowi, którego nie brałam na serjo — mówiła w duchu — ale czas już działać i radzić na to, abym mojej nieostrożności zbyt drogo nie przypłaciła.
Przez cały wieczór dnia tego sędzina szukała napróżno zręczności spotkania się z Rzęckim... Chciała koniecznie z nim rozmówić się na cztery oczy; ale p. Ewaryst się nie pokazywał i dopiero nazajutrz rano przyłapała go około oficyny.
— Panie Rzęcki — zawołała poważnie — proszę cię, jeżeli masz czas, mam z tobą do pomówienia.
Ewaryst śpieszył wprawdzie, aby przy gołębiach spotkać się z Musią jak zwykle, ale rozkaz matki spełnić musiał. Razem z nią weszli do ciemnego szpaleru prowadzącego ku wałom. Sędzina potrzebowała się namyśleć jak ma zagaić rozmowę. Sama jej postawa i mina nic dobrego nie rokowały. Zasępiona była i niespokojna.
— Chciałam się z panem rozmówić otwarcie — rzekła w końcu, siląc się na bardzo wielką powagę matrony. — Mam dla pana szacunek wielki, mam ufność w jego szlachetnym charakterze, sądzę, że się na nim nie zawiodę. Posłuchaj mnie pan z uwagą.
Niespodziane okoliczności położenie, w jakiem się znajdujemy, uczyniły bardzo ważnem dla całej naszej przyszłości.
Nie ulega wątpliwości, że hrabia się kocha w Musi.
Rzęcki chciał zakrzyknąć, protestując.
Sędzina mówić mu nie dała.
— Proszę mnie słuchać — rzekła — ja co mówię, tego jestem zupełnie pewną. Nie łudzę się, znam ludzi, zresztą mam dowody dotykalne, że tak jest.
Musia może go nie kochać, ale to jest człowiek dobry, łagodny, łatwo się przywiąże do niego i będzie szczęśliwą. Sama mi mówiła, że wstrętu do niego nie ma.
Nie potrzebuję panu tłumaczyć, jakiemby to było szczęściem dla mnie, dla niej, dla całej rodziny, gdyby się to małżeństwo skojarzyło.
Tymczasem spełnieniu moich najgorętszych życzeń waćpan jeden stoisz na przeszkodzie.
— Ja? — wykrzyknął Rzęcki.
— Tak, pan... waćpan, to jawna rzecz, jesteś rozkochany w mojej córce, a choć ona go nie kocha, nawykła do niego... ma pewną słabość. Z projektu ożenienia, jeżeli kiedy miałeś, nigdy nic być nie może, ja na to nie pozwolę. Pocóż się łudzić? po co hrabiego zrażać? Hrabia dlatego się nie śmie zbliżyć do Musi, że sądzi ją zajętą waćpanem.
Myli się, ale to człowiek delikatny... Pan stoisz na zawadzie szczęściu Musi, mojemu, wszystkich... Odzywam się do jego sumienia! Pan powinieneś się ztąd oddalić... tak...
Rzęcki blady, stał osłupiały przed nią.
— Czyż pan mnie nie rozumiesz — mówiła dalej — czy to nie jest obowiązek sumienia? Rozważ pan...
Nie mógł się jeszcze nieszczęśliwy p. Ewaryst zdobyć na jedno słowo.
— Odzywam się do jego charakteru — mówiła sędzina.
Wyrozumiałam potroszę hrabiego. Gdybyś chciał wyjechać dla znalezienia sobie jakiegoś powołania, zajęcia, hrabia waćpanu pomógłby chętnie.
W Rzęckim burzyć się zaczęło.
— Pani sędzino dobrodziejko — odezwał się — gdybym uznał potrzebę i obowiązek oddalenia się ztąd, nie będę żądał pomocy od nikogo... Mam trochę grosza, a wiele odwagi na początek, pracy się nie obawiam.