Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 135a.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy niespodzianie wiadomość do niego naprzód doszła, że ukryty tak starannie w kancelarji jego kuzynek, na nicestwo skazany, miał miljonowy spadek odziedziczyć, hr. Albin wziął sprawę jego w swe ręce. Szło tu o przyszłość. Adalbert ożenić się nie mógł — spadek byłby przeszedł na drugą linję. Zaniedbać go nie godziło się. Czułą więc opieką otoczył troskliwy Albin dotąd zapomnianego kuzyna.
Chciał nawet sam go naprzód odprowadzić do Zakrzewa, ale się to okazało niepodobieństwem, bo lada chwila mógł być powołanym do Wiednia. Dał mu więc za towarzysza, swój, jak go zwał: „ząb trzonowy” nieopłaconego, idealnego Sokalskiego... Była to ofiara niezmierna, ale niezbędna. Znając Adalberta, hr. Albin (który go sam wyhodował) wiedział, że teraz z niego hrabiego porządnego zrobić niepodobna będzie. Sokalski rozumny, zręczny, z taktem miał czas jakiś prowadzić na pasku i uczynić, znośnym. Potem — coś mógł dokonać sam wpływ fortuny, zmiana życia, towarzystwo.
W tych warunkach, przyjaciel Parola, miłośnik kur i gołębi, mógł się przeistoczyć na ekscentrycznego jakiegoś człowieka — nie więcej.
Dziwactwo w pewnej mierze, z państwem się pogodzić zdawało... Szyk angielski.
Listy Sokalskiego jednakże złudzenia te i nadzieje bardzo na daleki plan odsuwały. Stan rzeczy w Zakrzewie malowały dosyć smutnym, działania inaczej jak powolnego nie dopuszczały.
Sokalski czynną, osobistą interwencję hr. Albina uważał za niemal konieczną, pobyt tu, choć krótki, za bardzo pożyteczny... J. ekscel. mogła dom na stopie przyzwoitej postawić, stosunki sąsiedzkie uregulować, a rodzinie zaimponować i odebrać jej nadzieje.
Że Adalbert musiał być posłusznym, to nieulegało wątpliwości. Słuchał nawet Sokalskiego, cóż dopiero hr. Albina?
List od kamerdynera odebrawszy, tak napisany i wystylizowany, iż nie jeden pan by się go niepowstydził, hr. Albin po zamknięciu go biurka[1], począł zaraz obrachowywać ile ta podróż czasu i pieniędzy kosztować mogła?
Adalberta opuścić nie chciał. Szło o to, aby go mieć żelaznym, posłusznym, i nie dając mu się ożenić — zapewnić sobie spadek.
Sokalski był też pewnym, iż j. ekscel. usłucha dobrej rady i niezadawał sobie zbytniej pracy około mentorstwa, zapobiegając tyłko strzelaniu zbyt głośnych bąków.
Gdy się to działo, familja i rezydenci różnych tytułów, mnożyli się w Zakrzewie w sposób zatrważający, nikt nie chciał ustąpić ztąd, a codzień prawie nowi zapaśnicy przybywali.
Ponieważ pierwszych przyjęto, następni uważali się upoważnionymi do pozostania.
Stół u pani Fryczewskiej coraz rozciągany, liczył już z górą piętnaście osób. Towarzystwo było jak najdziwniej niedobrane; jedni na drugich spoglądali koso, wszyscy sobie po cichu przycinali, niektórzy probowali się grupować i tworząc obozy, ale te zaledwie zlepione rozsypywały się.
Trocka prawie nie mówiła do Pardwowskiej, Osmólski senator nie widział nikogo prócz łowczynej, sędzina z córką tuliła się pod skrzydła panny Felicji, August Feliks miał tylko do rozmowy jednego p. Walerjana, z którym razem pili i śniadanka w oficynie urządzali.
Łowczyna i panna Felicja stanowiły linję neutralną — im się zwierzali kuzynkowie, przed niemi skarżyli i ubolewali, że tacy a tacy — wciskali się tu, rościli prawa i psuli im interesa.
Hr. Adalbert o ile się dawało, unikał natrętów — bywał często chory, a gdy zmuszony wychodził, milczał, słuchał i nic z niego nikt nie dobył.
Jednej Musi z daleka głową protekcjonalnie kiwał...
Sokalski głosił, że tej „szarańczy” bez coup d’ état pozbyć nie będzie podobna — ale nikt mniej do takiego zamachu nad Adalberta nie był skłonnym.

On i Parol nauczyli się tylko bardzo zręcznie przemykać tak, aby ich jak najmniej chwytano i więziono rozmowami. Ścieżkami ciemnemi wchodzili na probostwo, ku baszcie i gołębiom, na folwark, w pole, albo zamykali się w sypialni z „Tysiącem nocy”. Gdy inaczej nie było można usiłowano hrabiego pochwycić na drodze, złapać w wycieczce — lecz się to rzadko udawało. Sokalski czuwał...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; najprawdopodobniej winno być po zamknięciu go w biurku.