Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 106a 1.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabia Adalbert zarumienił się, zmięszał, pośpieszając zapewnić paną łowczynę, że niema się czego obawiać i może pozostać nie zmieniając trybu życia...
— Będę się za was modliła, panie hrabio — odpowiedziała ocierając oczy staruszka, a nasza święta Leonia z niebios ci za to pobłogosławi.
Hr. Adalbert uspokoiwszy tak Fryczewską, sam też uczuł się swobodniejszym i lżej odetchnął.
Łowczyna przypatrywała mu się, przysłuchiwała z ciekawością wielką i zdumieniem, że hrabia ten nic w sobie pańskiego nie miał.
— Pan graf — dodała po chwili, nie w jednej rzeczy potrzebować będziesz informacyj, pozwól-że abym ja stara, nad grobem stojąca, mogła mu nią służyć. Usta się moje nigdy fałszem nie splamiły — nieboszczka nie miała dla mnie tajemnic. Znałam jej interesa, myśli, intencje i co o ludziach otaczających ją trzymała.
Pani łowczyna też — wtrącił hrabia — najlepiej wiedzieć musisz czy ten testament, o którym ja tu ciągle słyszę, a który się dotąd nie znalazł... istniał w istocie?
Fryczewska popatrzyła na hrabiego, który mówił o tem z krwią bardzo zimną, zdawała się namyślać trochę, złożyła pończoszkę, skrzyżowała ręce na piersiach i poczęła powoli:
— Powiem hrabiemu najotwarciej to co wiem — nie mam potrzeby, ani pan chcesz abym co taiła. Lepiej zawsze prawdę wiedzieć całą.
Moja święta Leonia, jako my wszyscy starzy, o śmierci i co się z nią wiąże, mówić wiele nie lubiła, ja też unikałem drażliwej rozmowy... przez samą delikatność.
Ale przed laty — trzema, jeśli się nie mylę, jak dziś pamiętam, kazała się tu raz do mnie przynieść z krzesłem i z rozjaśnioną twarzą szepnęła mi — powtarzam co do słowa: Moja Fryczesiu, raz tedy, Bogu chwała, mogę być spokojną, testament zrobiony, los tych, który mi są drodzy, zapewniony. Zrobiłam com była powinna, co mogłam.
Cóżem na to odpowiedzieć miała? Zmilczałam, ona też zaraz potem na inny przedmiot zwróciła rozmowę. Z tego wnosić było można, że w istocie ostatnią wolę swoją spisała i zapewniła jej ważność, tymczasem...
Potrząsnęła głową staruszka.
— Któż to wie? — dodała — może tylko ponotowała sobie, a formalnie nic zrobionego nie było.
— Powinnyby się więc były wynaleźć notatki — wtrącił hrabia — a tu dotąd o żadnych nie słyszałem...
Fryczewską milcząc oczy otarła.
— Tak — dorzuciła odpocząwszy — rzecz niepojęta, ale taka była wola Boża, panie hrabio, abyśmy biedni wystawieni byli na próbę ciężką...
Hrabia, który zarówno to czul jak łowczyna, bo i dla nie było to próbą — westchnął.
Panna Felicja, która była świadkiem rozmowy, suwając się po pokoju, aby być pomocą ciotce — dołożyła z cicha, że wiele osób korzystając z tego, iż testamentu i notatek nie znaleziono, mogą rościć dziwaczne pretensje i naprzykrzać się hrabiemu — ale właśnie w tem łowczyna (i naturalnie ona też) może dać sumienne wskazówki co do usposobień nieboszczki.
— Nie znasz mnie panie hrabio — dołożyła Fryczewska z powagą wiekowi właściwą — stojąc nad grobem, fałszem ust nie zmażę, dowiesz się odemnie prawdy zawsze.
Hrabia Adalbert całą tą rozmową, widokiem staruszki, uczuł się poruszonym i zmieszanym razem... Dziękował łowczynie, zapewniając ją, że ze wskazówek nie omieszka korzystać.
Mówiono jeszcze trochę o Zakrzewie, o gospodarstwie, o domu, a w końcu nowy dziedzic tak pokornie i skromnie, jakby był oficjalistą, pożegnał staruszkę, przeprowadzony do sieni przez pannę Felicję, której próżno chciał tę grzeczność zbytnią wyperswadować.
Po wyjściu jego Fryczewską naprzód złożywszy ręce odmówiła pobożnie dziękczynną modlitewkę, a gdy panna Felicja powróciła i stanęła przed nią, oczyma dopytując o wrażenie jakie na niej hrabia uczynił — długo potrząsając tylko głową, na odpowiedź się zebrać nie mogła.
— Widziałam — odezwała się w końcu — widziałam dużo różnych hrabiów po świecie, ale takiego nigdy. Mniejsza o to — dodała — że mu z tym tytułem nie do twarzy, że zdaje się nie nawykły go nosić i jakby się wstydził, ale, co gorzej, ja o człowieku nie wiem jak się wyrazić. Zamknięty w sobie, tak że dobry czy zły jest, weredyk czy fałszywy — kto go wie?
Zawsze bywało na mnie każdy nowy człowiek robił impresję jakąś złą lub dobrą, choć mogłam się omylić — a teraz, czym zestarzała, czy ogłupiałam, czy to jest taka zagadka... hrabia, od którego los mój zależał — nie mogę powiedzieć, aby na mnie staruszce uczynił wrażenie. Tak dobrze nie wiem teraz kto on jest, jakbym go lata nie widziała.
Panna Felicja, której hrabiego milczące zachowanie się, coraz się mniej podobało, odparła łowczynie.
— Niema w tem nic dziwnego, moja dobrodziej-