Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 100a 2.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co pan hrabia mówi? — przerwał. — Nic innego tylko lenistwo, z przeproszeniem, na które pan zawsze chorował, dyktuje mu to... Jeżeli miljony te panu na nic, zdadzą się dla familji. Nie mogę pojąć jak można patrzeć obojętnie na taką siłę, którą hrabia pozyskujesz... Staniesz się niezależnym, zamiast żyć na łasce hr. Albina, możesz jemu być pomocnym.
Hr. Adalbert tak słuchał roztargniony, jakby nic nowego dowiedzieć się nie spodziewał.
— Wszystko to prawda — rzekł — tak! tak! Są to ładne rzeczy... ale posłuchaj panie Sokalski, co się tyczy tej wdzięczności dla Albina, której się nie zapieram...
Hm! prawda, nie miałem nic, zlitowali się nad sierotą, wzięli mnie, ratując imię własne, które nosiłem, tak, ale wychowania nie dali, a żeby tak bardzo dbali o mnie?
Najlepszym dowodem tego — na co ja w końcu wyszedłem, na prostego oficjalistę, którego schowano do kąta, aby go nikt nie widział... ale tu dopiero — sztuka Opatrzności! Ja, com się miał zwalać w tej dziurze, usłałem sobie w niej gniazdo i tak mi w niej było i jest dobrze, że im pałaców nie zazdroszczę. Do tego co ich przysmak stanowi, ja smaku już nie mam...
Zatrzymał się chwilę i mówił dalej powoli.
— Patrzaj-że, panie Sokalski, z tego jeszcze gotowa urosnąć sprawa kryminalna, nie dziś to jutro. Dopierobym sobie piwa nawarzył! Ani na sumieniu, ani na ramieniu nic mieć nie chcę... Mnie to na co?
Sokalski okazywał że się wcale nie zgadza.
— Nie mów pan hrabia tak — rzekł — póki nie zaprobujesz nowego życia. Zasmakujesz w niem. Nie masz na sumieniu nic, boś się o to nie starał i nie dobijał.
— Mylisz się, Sokalsiu — przerwał hrabia obojętnie. — W moim wieku życia tryb, choćby na lepszy zmieniać, zawsze kosztuje... Ja wzdycham do dworku i gołębi w Brodnicy.
I znowu zwrócił się do Parola:
— Nieprawdaż, Parol?
A pies radośnie potwierdził. Widać było, że Sokalskiemu to wciąganie pudla do rozmowy nie podobało się, ale musiał je znieść.
— Tak! tak! — ciągnął dalej hrabia. — Ja do delikatesów waszego życia pałacowego nie mam zmysłów, wierz mi, nadewszystko cenię spokój, regularny żywot, swobodę i wyzwolenie od grania komedji w salonach, do której powołania nie czuję.
Co mi po miljonach, kiedy zęby wypadają??
Hrabia mówiąc powoli się rozgrzewał, wstał nawet z krzesła, ręce powkładał w kieszenie, przeszedł się parę razy po sypialni — ale po chwili wróciła mu ociężałość — podszedł do krzesła, siadł i zadumał się.
Sokalski spoglądał na niego z pewnego rodzaju politowaniem i uczuciem swej wyższości.
— Słowo panu hrabiemu daję — odezwał się.
Tytuł ten, chociaż się powinien był z nim oswoić Adalbert, tym razem go odczuł mocniej.
— Hrabiemu!! — powtórzył z naciskiem. — Pół wieku się odzwyczajałem od tego... bo hr. Albin wstydził gołego kuzynka... teraz mi przywracają tę fręzelkę, ale ja jej nie potrzebuję!
— Słowo daję panu — poprawił się Sokalski posłusznie — ja nierozumiem go!! Jak to może być ażeby człowiek dlatego się wyrzekał dobrodziejstw losu, że one przychodzą późno?
Sukcesja przecie zapewnia panu swobodę tą, której pragniesz i zupełną niezależność.
Adalbert się uśmiechnął.
— Panie Sokalski — rzekł — widzę, że ślepo wierzysz w to co słyszysz, a do gruntu rzeczy nie trutynujesz... Myślisz że bogactwo daję swobodę?
Słuchaj. — Ja teraz, jako oficjalista hr. Albina, z pensyjką, która mi wystarcza — mam spokój i głowę swobodną. Fraka i rękawiczek wdziewać, na salony iść, gdy mi się w domu chce siedzieć, niemam potrzeby. Jem mój krupnik, robię co chcę, żyję z kim mi się podoba.
I tego chyba waćpan nie rozumiesz, jak ja dławić się i męczyć będę musiał, gdy mi przyjdzie bez francusczyzny i pięknej manjery występować w salonach... a patrzeć i słuchać jak się ze mnie wyśmiewać będą...
Naostatek Albin, który nawykł mną komenderować, gwałtem gotów mnie ożenić z jaką wyranżerowaną baronówną, która mi przyprawi rogi i będzie mną pomiatała... A to mi dopiero piękne szczęście!!
Prawda Parol?
Pies, który ciągle w oczy mu patrzał, szczeknął, a Sokalski się skrzywił i wydął usta...
— No, no — rzekł — ją tam się z panem hrabią sprzeczać nie myślę, ale muszę przypomnieć, że — koniec końcem do woli hr. Albina zastosować się trzeba...
Dziś się to panu może wydawać niesmacznem, ale później będziesz błogosławił zmianę. Daremna rzecz, bogactwo ma swój urok, który i lenistwo zwycięży.
Mamże powtarzać żeś się pan nie dobijał o ten spadek. Sam przyszedł — na sumieniu nic nie masz.