Strona:PL JI Kraszewski Wysokie progi from Kurjer Warszawski 1884 No 0117 1.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Musia tymczasem pięknemi oczkami, a właściwą sobie odwagą, przypatrywała się bardzo natarczywie hrabiemu, zajętemu słuchaniem pilnem opowiadania. Nie spostrzegła też, gdy niedomkniętemi drzwiami salonu, skradając się pomalutku, jak winowajca, który zna, iż się dopuszcza przestępstwa, a oprzeć mu się nie może — Parol wysunąwszy się z sypialni i zatęskniwszy za panem — podszedł i zbliżył się do towarzystwa.
Do charakterystyki Parola dodać należy, iż miał talenta, z któremi jednak rzadko się kiedy popisywał. Naówczas tylko, gdy się czuł wielce winnym, gdy usiłował przebłagać swego pana, albo bardzo mu przypodobać, uciekał się do tych sztuk, których go w dzieciństwie uczono. Parol służył, jak prosty szpic, aportował, zdejmował czapki, przeskakiwał przez kije...
Groźny wzrok hrabiego, strwożył go tak, że przyplusnął do ziemi pokorny. Musia, która go zobaczyła a wszystkie stworzenia lubiła bardzo i dziecinnie się bawiła z niemi, uśmiechnęła się do psa i wyciągnęła ku niemu rączkę, jakby go brała w obronę. Parol rad, że znalazł w niej sprzymierzeńca, podniósł się z podłogi zwrócił ku niej i usiadłszy na dwóch łapach — począł służyć.
To wywołało uśmiech na ustach hrabiego i usposobiło go nadzwyczaj korzystnie dla Musi, gdyż instynkt psa uważał za nieomylny. Sędzina zmuszoną była przerwać opowiadanie, a córka w głos się śmiać zaczęła...
Hrabia z początku chciał Parola za drzwi wyprowadzić i skarcić, ale Musia prosić za nim zaczęła. Parol wesoło zaszczekał czując, że mu w pomoc przychodzą i pozostał.
Epizod ten, który nie był bez wpływu na stosunki przyszłe nowego dziedzica z Pardwowskiemi, chociaż na chwilę powódź słów płynących z ust sędzinej powstrzymał, nie zdołał jednak zamknąć jej ust, dopóki wszystkiego co miała na sercu nie wylała.
Łatwym był do wyciągnięcia wniosek, iż przybywała do spadkobiercy, aby on choć w części wolę nieboszczki spełnił i Musie wyposażył a sędzinie dopomógł.
Nie możemy ręczyć za to, że hrabia wszystko słyszał i rozumiał, daleko bowiem żywiej obchodziły go zawiązujące się przyjazne stosunki pomiędzy Musią a Parolem, niż wszystko co jaknajdobitniej wygłaszała sędzina.
Gdy nareszcie zakaszlała się ze zmęczenia, a na hrabiego przypadła kolej dać jakąś odpowiedź, zdobył się tylko na to, że wcale jeszcze nie miał czasu w położeniu i interesach się rozpatrzeć, a zatem prosi o cierpliwość, ręcząc, iż starać się będzie o ile możności spełnić wolę podkomorzynej.
Formuły tej nie był hrabia autorem — nauczył go Sokalski nieustannie mu ją powtarzając, ażeby tem zbywał natrętów.
Sędzinę, gdy raz mówić zaczęła, niełatwo było powstrzymać, zabrała głos znowu, wykaszlawszy się. Dosyć niezręcznie wpadła na przedmiot drażliwy, na inne osoby rodziny, o których starała się po swojemu hrabiego uprzedzić, przypinając im łatki nieznacznie. Ciągnęło się to zbyt długo, hrabia kręcił się na siedzeniu. Musia też była znudzona, chociaż jej czas ten posłużył do zrobienia bliższej znajomości z Parolem, który, bez wstrętu łapę jej podawał.
Hrabia nie wiedział już jak radzić sobie, gdy czuwający nad nim Sokalski wsunął się do salonu, i z wielkiem uszanowaniem, półgłosem przypomniał mu, że czas było — wziąć lekarstwo.
Tym sposobem usiłował go wybawić od sędzinej, która pytlowała ciągle, ale wystąpienie kamerdynera zmusiło ją przerwać opowiadanie. Ofiarowała się sama jeść tego dnia obiad u Fryczewskiej.
Tak tedy jeden akt męczeństwa biednego hrabiego zakończył się szczęśliwie, ale gdy się ruszyli i wstawali, drzwi się otwarły niespodzianie i pani Trocka weszła z synem. Osoba wymuszenie poważna, z resztkami piękności, zeszpeconej nielitościwym trądem — dumnego i kwaśnego wyrazu.
Strój jej i syna ubogi, mówił o położeniu w jakiem się znajdować musiała. Duma w postawie, wejrzeniu, w ruchach śmiesznie majestatycznych, odbijała tem wyraziściej przy tych oznakach niedostatku. Zobaczywszy ją Pardwowska, która już miała odchodzić, zatrzymała się nieco, a Trocka tymczasem w krótkich niewielu słowach się zaprezentowała, jako najbliższa krewna nieboszczki podkomorzynej, synka polecając łaskawemu kuzynowi.
Chłopak zbliżył się do ucałowania ręki, której hrabia podać się wzdragał, a Parol też był temu przeciwny. Zwiastowało się przykre położenie znowu, od którego sędzina starała się wybawić hrabiego.
— Pan hrabia chory i bierze lekarstwo — odezwała się poufnie do Trockiej — więc niech kuzynka na później rozmowę odłoży. Właśnie i ja miałam z tego powodu odejść, to może razem, byśmy poszły do pani łowczynej.
Ponieważ hrabia Adalbert nie zaprotestował prze-