Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gliniasty obryw szczątków rozkopanego wału, to o jakieści murów podziemnych sterczące sklepienia do żywego powydzierane.
W saméj bramie z obu stron rozdartéj, jakby dla nowych pokoleń była zawązką, ściany nosiły ślady przejazdu wozów i bryk: pooszarpywane i zamazane błotem, wielkie owe wrota z herbami dziedziców na czole stały zupełną pustką, choć to był gmach dosyć obszerny mieszczący w sobie dawniéj pokoje na górze dla komendanta straży zamkowéj, a w dole kordegardę dla nadwornéj milicyi. Na obwachcie stoi dziś krowa Żydowska w zagrodce z desek i kijów zbitéj; a mierzwy pod samo okno w kupę zgarnięte, dowodziły, że nie od dziś rozmyślało to bydło nad marnościami kordegard ludzkich.
W bramie o wrotach ani mowy; pozostałe nawet od nich ogromne żelazne haki, w dole chciwy żelaza spekulant jakiś wyciosał, wielkie dziury porobiwszy z niemałém zapewnie wysileniem, bo mu się cegła i wapno jak mogły niedawały; — szczęściem do wyższych niedosięgnął i te jeszcze groźnie nad głową sterczały.
Szeroki dziedziniec na pół wydeptany i wyjeżdżony, gdzie niegdzie malutkie zarastały rdesty i chwast umiejący się oprzeć despotyzmowi człowieka; — trawa bojaźliwsza uciekała z niego na wały, gdzie jéj było swobodniéj. Wielki gmach ze wspaniałą facyatą, na któréj pośród kotłów, bębnów i chorągwi rozlegały się połączone herby najznakomitszych w kraju naszym rodzin, wyglądające jeszcze wspaniale ze swemi kolumnami, sięgającemi przez dwa piętra; ale już gdzieniegdzie tynk opadły, głębokie szramy, zapowiadały, że niedługo postoją słupy olbrzymie. W prawo i lewo długie okien szeregi, ganki, przejścia, galerye, niewszędzie już ich było widać, do mieszkalnych izb przyty-