Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko od kraju na obczyźnie, na dobrowolném wygnaniu, niewiém nawet czy wzdychając po kęsku ziemi, nad którym panowała jego rodzina, tak dawniej potężna i dumna, tak już dziś zapomniana.
Z całego tego długiego szeregu pokoleń, których życie pełne było barwy i ognia, pozostały kilkadziesiąt imion na drzewie genealogicznem, zawieszonych ręką niebardzo pilnego historyografa, wśród dat, które dzieci starszemi często czynią od ojców — kilkanaście trumien w grobowcach i puste zamczysko, w którém Żyd gospodaruje, fabrykuje sukno i sławi opiekę Jehowy nad wybranym Izraelem.
Przejeżdżając przez miasteczko u stóp góry, na któréj stał zamek położone, niemogłem się powstrzymać, żeby tych ruin niezwiedzić... dziś do dzieł dobroczynnych, do których obowiązany jest chrześcijanin, liczy się poszanowanie pamiątek, — tak mało ludzi cześć im oddaje, a tylu je niszczą! Zdaleka gmach miał fizyonomiję niezmiernie malowniczą i dopraszał się ołówka... tysiące wspomnień poczepianych jak zielony bluszcz na jego murach ożywiały go jeszcze... W widłach rzeki i mniejszego wpadającego w nią strumienia, na gliniastym obrywie, w wysokim cyplu odciętym od lądu fossą dziś zupełnie wyschłą, czerniały mury starego zamku pokryte jeszcze dachami, z lasem kominów i niekształtnych szczytów, z bramą majestatyczną u mostu dziś zastąpionego lichą grobelką, z kościołkiem wreszcie zamkowym, z którego zdjęty krzyż opowiadał, że tam już Bóg niemieszkał, tylko pustka i zniszczenie.
Ze ściśnioném sercem poszedłem powoli ku ruinie, pytając każdéj garstki ziemi o dawne jéj dzieje; ale mi one odpowiadały badylami piołunu, zeschłą trawą, kolą-