Strona:PL JI Kraszewski Stary zamek.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

storya, któréj anim sobie mógł przypomnieć, ani się domyśleć?
Stałem długo przed obrazem, choć Piotr brząkał kluczami i niecierpliwił się przechodząc napróżno w drugie drzwi daléj wiodące; — nakoniec zapytałem go:
— Cóż to wyobraża?
— A! to jakaś długa, a nieciekawa historya, — odparł klucznik; — a ja dobrze jéj niewiém... gadają różnie, jakiś to pogrzeb... Bóg wie! Ale czasu nam niestanie na piwnice i kapliczkę... ot, chodźmy lepiéj.
Rad nierad, dopytując napróżno, musiałem posłuchać i dać się po wschodach prowadzić do sklepów pod zamkiem, które istotnie na widzenie zasługiwały. Był to drugi gmach podziemny, o dwóch piętrach, z tysiącem przechodów, izb, piwnic, tajemniczych zakątów, ścian porozwalanych, i sklepów zarzuconych stosami potłuczonego szkła, walającemi się od niepamiętnych czasów kamiennemi kulami i spiżowemi w ziemię wrosłemi działami. Wycieczki ztąd, jak stary opowiadał, miały prowadzić za rzekę, ale teraz pozawalane kończyły się osuniętym gruzem i cegłami.
Podróż nasza po tych podziemiach majestatycznych jak same zamczysko, prócz wrażenia tęsknoty i podziwu nad tém dziełem olbrzymiém dziś nieużyteczném, nic mnie nienauczyła. Piotr jakby dla zatarcia wspomnień tego obrazu pogrzebowego, o którym wspominałem mu ciągle, opowiadał mi dość żwawo o ogromnych beczkach miodu kilkusetletniego, które tu wisiały na łańcuchach, i o przygodzie jakichś żołdaków z 1812 roku, co wpadłszy do piwnic tych, w dni kilka martwemi trupy ztąd powyciągani zostali, usnąwszy po opiciu się zabójczego trunku na wieki. Dawniéj te miody w małych jak naparstek podawano kieliszkach.