Strona:PL JI Kraszewski Psiawiara.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dotąd Romana, ile razy ojciec ją zmuszał do pokazania się przy niewielu osobach, które go odwiedzały, wychodziła milcząca, nie mieszała się do rozmowy, znajdowała się biernie i zdawała umyślnie uwagę odwracać od siebie.
Wystąpienie jéj dzisiejsze, samowolne, miało zupełnie inną cechę. Uczuł to Gryżda. Młodego Palczyńskiego, który się przysiadł do niéj, zmierzyła takim wzrokiem, że mu odebrała odwagę. Zaczął rozmowę o Warszawie; Romana od razu tak go pytaniami uwikłała, tak go zmieszała, przekonywając o bałamuctwie tego, co mówił, iż pan Ernest umilknąć musiał.
Inne przedmioty, z których znajomością chciał się popisać młodzieniec, równie zostały nieszczęśliwie wybrane, w żadnym examinie nie mógł wytrzymać.
Rozpoczął o teatrze, panna go przekonała, że wyobrażenia o nim nie miał; zaczepiła sama o literaturę, Ernest się nieukiem pokazał. Olśniwszy go swoją wyższością, panna w ostatku zwróciła się do starego Palczyńskiego i już na syna ani spojrzała.
Goście, którym się nie powiodło, bo i Gryżda zimno przyjął ex-marszałka, wyjechali wkrótce. Romana chciała się zaraz cofnąć do swego pokoju, gdy ojciec ją zatrzymał.
— Słuchaj-no, Romano, — odezwał się, — ja z dzisiejszego twojego znalezienia się w towarzystwie wnoszę, że myślisz się całkiem wyemancypować.
Córka podniosła główkę dumnie.
— Zarzucić mi nie możesz, ojcze, — poczęła głosem rezolutnym, — żebym dotąd była córką pełną poszanowania i posłuszną. Wczorajszy dzień nauczył mnie zasad jasnych, idę za niemi. Będę tém dla siebie, czém ty byłeś i jesteś.
Gryżda zagryzł wargi i brwi namarszczył.
— Rachujesz na to, że ciebie jednę mam, że cię kocham, i chcesz zapanować nade mną, aby mnie zmusić do popełnienia głupstwa. Widzisz, moja kochana, możesz się zawieść. Miłość dla dziecka ma granice swoje.
— Ale i posłuszeństwo dziecka także nie jest bez granic — odparła Romana śmiało. — Gdy ojciec nakazuje to, co sumieniu i prawom Bożym się sprzeciwia, natenczas...
Gryżda ręką pociągnął po brodzie.
— Oho! oho! — rzekł — i to téż jest logika. Krew moję poznaję w tobie, ale, kochana Romano, nie doprowadzaj mnie do ostateczności. Ze mną gra niebezpieczna.
Córka nic nie odpowiedziała.
Spoglądali na siebie, jak dwaj zapaśnicy, którzy walkę z sobą stoczyć mają.
Gryżda przeszedł się po pokoju razy parę, wzdychając.