Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A — ożeni się Staś! — no, to ja sobie ciupkę gdzieś znajdę... będę na ustroniu Boga chwaliła, i Staś przecie o mnie nie zapomni.
— Mamciu! chwytając jéj ręce i okrywając pocałunkami — zawołał Stanisław — dość tego! Ja słuchać, doprawdy — nie mogę!
Staruszka szybko oczy otarła i — zamilkła..
Po chwili podniosła wzrok na syna.
— O któréj godzinie u hrabiego herbata? — spytała.
— Około dziewiątéj — rzekł dosyć kwaśno Stanisław.
— Mój Boże! to moglibyśmy tymczasem wypić naszą...
— Niech mama sobie podać każę, ja dwa razy jéj pić nie mogę — rzekł syn smutnie. Do tego hrabiego okrutnie mi się iść nie chce.
Matka mu pogroziła.
— Słuchajno — rzekła — bądź rozsądny... Nigdy cię namawiać nie będę do małżeństwa na zaprzedanie. Ale doprawdy to, co ja słyszałam o hrabiance Marcelinie, mówi za nią. Będzie majętną, ty potrzebujesz koniecznie majątku, aby na tę karyerę biurową nie rachować.
Nie byłoby to do pogardzenia...
Ruszył ramionami p. Stanisław.
— Niech mamcia sobie tylko pomyśli — rzekł — hrabianka bogata, a ja ubogi, biuralista i choć ojciec i dziad bardzo w obywatelstwie stali wysoko — nie mam za sobą nic.
— Jakto? nic! — z oburzeniem przerwała matka. — Najprzód głowę, jakich mało, statek, powierzchowność taką... i — no wszystko, czego najwybredniejsza kobieta życzyć sobie może.
Syn stanął przed matką ze złożonemi rękami.
— Jak matuś kocham, nie rozumiem! — zawołał. Niech Bóg broni od ożenienia takiego i niewoli babylońskiéj! Czyżby mnie matuś poświęcić chciała dla — mamony!
— A! niech Bóg broni. Ciebie, ciebie poświęcić! — przerwała matka — czyż ty co podobnego myśléć możesz? Wzdycham tylko dla tego do ożenienia bogatego, abyś się nie zarzynał tą głupią pracą biurową, abyś pozyskał stanowisko jakiego jesteś godzien, abyś mi urósł, moje dziecko.
— Albo mi tak źle? — zapytał Stanisław. Z tém, co nam pozostało, coście wy ocalili — i co mi praca moja przynosi, mam aż nadto na życie wygodne. Na co mi więcéj! Chyba, abym ciebie lepiéj i wygodniéj mógł umieścić. Ale toby dawno i bez żadnych trudności już się zrobiło, gdyby matuś nie grymasiła.
Ja mam nadto, a matka za mało...
— Otóż masz! otóż masz! zawsze ta sama piosenka — poczęła żywo staruszka. Ty mnie nigdy nie zrozumiesz. Ja nie potrzebuję więcéj nad to, co mam... Za młodu nawykłam była do bardzo prostego trybu życia, potém ojciec twój mnie niepotrzebnie pieścił, a teraz dobrowolnie powróciwszy do mojego kochanego obyczaju starego — je-