Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drohostaj rękę wyciągną}, westchnęli oba i hrabia rzekł cicho.
— A! te kobiece sprawy!
— Do jutra...
— Do jutra...
Przy obiedzie, na który był proszony stary jakiś znajomy gaduła, panna Marcelina z oczów ojca poznała, iż miał jakąś dolegającą troskę.
Znając dobrze jego usposobienie i wyraz, jaki ono twarzy nadawało, umiała odgadnąć zawsze co trapiło hrabiego, literackie niepowodzenie, strata pieniężna, czy — coś jeszcze bliżéj go obchodzącego...
Zaledwie stary gaduła odszedł i znaleźli się sami, ojciec wziął ją za rękę i poprowadził z sobą do gabinetu.
— Siadaj, proszę cię — musimy się rozmówić...
Począł chodzić żywo i coraz to stając naprzeciw Marceliny, mówił, patrząc jéj w oczy.
Nie zarzucisz mi, ażebym był tyranem, ale ojcem być muszę... Robisz przedemną tajemnice...
— Ja? z czego?
W mieście plotą o tém, że masz z pomocą Wawrowskiéj schadzki u niéj z Korczakiem... Możesz sobie wyobrazić, jak mi to jest przyjemném.
Marcelina porwała się z siedzenia.
— Któż to ojcu doniósł?
— O to mniejsza... — rzekł hrabia. — Więc w istocie...
— W istocie spotykam się tam nieraz z Korczakiem, — odparła dumnie córka — ale to nie są schadzki. Młody ten, skromny człowiek, dosyć mi się podobał...
Ojciec odwrócił się przestraszony.
— Ale ja nigdy w świecie nie pozwolę ci ani myśleć o nim! — zawołał.
— On też z pewnością nie myśli o mnie, a ja — gdybym się nawet przywiązała do niego, na nic innego rachować nie będę, tylko na własną cierpliwość.
— Kochasz go? mów? — spytał porywczo ojciec.
Marcelina pobladła.
— Ze wszystkich młodych ludzi, którzy mi się stręczyli, starali się o mnie — przyznaję, że ten może mi jest najmilszym... ale czy to jest miłość? ja nie wiem...
Hrabia ramionami poruszył.
A Obdorski? — spytał.
Ze wszystkich, co się o mnie starali, jest mi — najwstrętniejszym.
Po szczerem tém wyznaniu zamilki oboje. Marcelina uspokojona usiadła.
— Pozwól sobie powiedzieć — począł hrabia, namyśliwszy się, —