Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zważaj no tylko rzekł, abyś nie robił z tego komedyi — bo mamy do czynienia z rzeczywistością...
Córka — jest córką... Gdy się po ojcowsku postawisz...
— To mnie odprawi słodziutećko tém, że przeciwko mojéj woli nie wyjdzie, ale i przeciwko swojéj zmusić się nie da. Ja ją znam...
Hrabia siadł, wstał, ruszył się, poszedł do okna; wrócił do Majora, stęknął i rzekł cicho.
— Jeden jest sposób: — Korczaka się potrzeba ztąd pozbyć... Gdy go ztąd wysadzim, przypuszczam, że potrwa korespondencya kilka miesięcy, ale romans się rozchwieje.
— Żal mi chłopca, — ale bliższa ciała koszula niż kaftan.
Major zmilczał, myśląc w duchu, że jakoś to wyglądało nie ładnie.
— Mój hrabio — odezwał się zasępiony: Zamiast ubogiego chłopca ztąd wysadzać, co byłoby — pozwól sobie powiedzieć, brzydką rzeczą, czy nie właściwiéj żebyś ty z córką wyjechał gdzieś, a on pewnie gonić nie będzie. Obdorski się tam może znaleźć — i krzywdy jego nie będziesz mieć na sumieniu.
— Ty, widzisz, piszesz komedye; Tobie taki środek wydaje się naturalnym, ja jestem starym żołnierzem — i nie lubię podobnych manipulacyi...
Zarumienił się hrabia — i nie wiedział co odpowiedzieć...
— Zmiłujże się majorze... odparł, to się tak mówiło — ale — przecież nie zrobię nic bez rozmysłu... Obdorski jest niezdara — potrzeba mu pieczone gołąbki podawać... Właściwie on sam się powinien postarać o usunięcie rywala... Ja dla córki męża znajdę... ale Henrykowi takiéj żony z takim posagiem wyszukać... nie będzie łatwo... chwilę pomyślał hrabia.
— Powiedz mu — ja się mięszać do niczego nie chcę. Gotówem mu córkę dać, ale zabiegać o to, aby ją wziął — nie będę...
Chociaż hr. Saturnin mówił dosyć umiarkowanie i na pozór chłodno, Drohostaj zmiarkował, że w nim się gotowało, że był poruszony i gniewny, zamilkł więc.
— Tak — najlepiéj — rzekł po długim przestanku, rzucając niedopalone cygaro. — Zostawić rzeczy naturalnemu ich biegowi.
Siedli oba — i dumali.
— Ba — wyrwało się hrabiemu — Obdorski odprawiony z kwitkiem będzie głosił potwarze, roztrąbi po całym świecie o jakimś romansie Marceliny... To nie chybi...
— Ale nie — oparł się major.
— Nie ręcz za niego. To naturalne... Zemścić się zechce... Źle jest...
Major głowę zwiesił. W istocie nie dobrze się to wszystko składało.
— Czekaj — dodał hrabia. — Ja się rozmówię otwarcie z Marceliną jutro... przyjdź do mnie... i nie opuszczaj mnie, kochany przyjacielu...