Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy — jedyném więc zajęciem jego było: mięszać się do spraw cudzych i naprawiać, co gdzie znalazł skrzywionego i zepsutego.
Pamiętniki, które pisał, noszące tytuł dumny: „Historya mojego wieku,” rozpoczęte były od dawna. P. Salezy zbierał do nich materyały gdzie i jak tylko mógł, robił dopiski, sprostowania, często po całych nocach siadywał nad niemi. Żadna więc, szczególniéj skandaliczna historya obcą mu nie była. Niekiedy śledził ją przez długie lata... Zatarg pomiędzy starym Korczakiem a hrabiami Obdorskimi, — w którym chodziło o sfałszowanie dokomentów, dowiedzione niemal dotykalnie Obdorskim, choć nie był zbyt głośnym, bo go rodzina i krewni starali się zatrzeć i przytłumić — nie uszedł baczności cenzora... Salezy miał o nim w pamiętniku najdokładniejsze wiadomości, poparte nawet cudownym sposobem zdobytemi dokumentami.
Uderzyło go zapytanie majora — znajdowanie się w domu hrabiego Obdorskiego, prawdopodobne staranie jego o pannę Marcellinę, i przypadkowe spotkanie z Korczakiem.
Niezmiernie bystry spostrzegacz, garbus, odgadł, że panna mogła mieć słabostkę dla pięknego Stasia, i że potrzebujący bogato się ożenić Obdorski, mógł tu stanąć na przeszkodzie poczciwemu, ubogiemu chłopcu, którego on powinien był protegować.
— Major prowadzi hrabiego Henryka, ale on jest ślepy i daje się użyć, do czego go kto pociągnie. Ja muszę i powinienem czuwać nad bezbronnym Korczakiem — jeżeli tylko panna jest za nim...
Z tego założenia wypadało Salezemu zbliżyć się do Stasia i poznać lepiéj rzeczywiste jego położenie i sentymenta.
O matce Korczaka, czy żyła — nie wiedział wcale, lecz — ani słysząc o niéj, ani widząc jéj — przypuszczał, że dawno umrzeć musiała.
— Baczność, panie Salezy, mówił biegnąc daléj. Nastręcza ci się zręczność dopomożenia poczciwym, a podstawienia nogi intrygantom...
Zatarł ręce.
— W to mi graj! a właśnie zaczynało być nudno, i na bruku oprócz błota nic nie mogłem znaleść dla zabawki.