Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Trafiło się, że tego samego dnia był Korczak. Znasz Korczaka...
— Znam go...
— Co Obdorski może mieć przeciw Korczakom! hę! bo coś ma... a nie mogę się dowiedzieć... Ojcowie się o coś zadarli? Co to było?
Garbusowi twarz się pomarszczyła i skrzywiła okrutnie, jakby zgryzł coś gorzkiego. Stał i żuł, nie mówiąc nic.
— Ba! rzekł naostatek. — Si fabula vera. — było świństwo wielkie..
— Z czyjéj strony?
Garbus jeszcze bardziéj się skrzywił.
— Nie z Korczaków — rzekł cicho. — Ale ja... za nic nie ręczę. Sprawę tę zamazano, zaduszono, zatynkowano i cicho...
Drohostaj wcale nie zaspokojony, nie puszczał guzika.
— Nie możesz mi powiedzieć o co poszło? — spytał.
— A do czego ci to! — odparł garbus. Ciekawość pierwszy gradus do piekła, powtóre, to co ja wiem, nie ma innéj podstawy nad ludzką gadaninę, po trzecie, jakbym ci to opowiedział, tobyś obiadu nie strawił i najmniéj trzy dni byłoby ci gorzko w gębie... Bądź zdrów.
Garbus wychwycił swój guzik i szybko uciekł od majora, który pozostał jak wryty.
— Do licha! — mruknął — hrabiemu Saturninowi nadgniły owoc podać, znaczyłoby na wieki wieków narazić go sobie — a jest mi potrzebnym. Muszę być bardzo ostrożnym... bardzo ostrożnym! Kto mógł przewidzieć, że w téj dziewięcioperłowéj koronie i przy takiéj pięknéj, dystygnowanéj powierzchowności — znaleść się mogą felery... i podrobione zęby...
Gdy major szedł tak w jednę stronę, rozmyślając jakimby sposobem mógł dotrzeć do głębi i gruntownie się objaśnić o swym protegowanym; garbus puścił się ulicą w przeciwną, niemniéj zaintrygowany.
Trzeba było znać p. Salezego, aby zrozumieć to, że sprawa zupełnie mu obca, osób zaledwie znanych, mogła go tak gorąco roznamiętniać jak własna.
Garbus był — starym kawalerem, a położenie uczyniło go rodzajem cenzora w społeczeństwie. Jego życie upływało jednostajnie, bez wypadków, ale za to poczuwał się do solidarności ze światem całym. Pisał pamiętniki, zdawało mu się, że badał ducha wieku, że miał posłannictwo poznania społeczności, któréj był cząstką, potroszę kierowania nią, i spisania jéj dziejów.
Wszędzie zaś, gdzie mógł odegrać jakąś rolę czynną, garbus stawał w obronie słabych, jako wróg podejść i fałszów, jako Don Quichot nowy w walce z duchem złego. Pysznił się tą misyą swoją, był to jedyny cel jego życia. Majątek miał niewielki, garb na plecach, nazwisko nic nie znaczące, wiek już mu mrzonki szczęścia wybił z gło—