Strona:PL JI Kraszewski Przygody Stacha.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W izdebce matki Korczaka, nazajutrz, gdy Stanisław był w biurze — staruszka w swoim białym czepeczku siedziała znowu na krześle, ale nie sama.
Na przeciwko niéj mężczyzna nie młody, z wąsem siwym, w kapocie wyszarzanéj, w prostych butach kozłowych, z twarzą opaloną i pomarszczoną siedział, dwie ręce zapracowane trzymając sparte na kolanach.
Był to wieśniak widocznie, a strój i wyraz twarzy — ubogiego i pracowitego kolonistę lub podupadłego bardzo szlachcica zdawały się oznaczać.
Przed nim na rogu stolika z cegiełką, stała lampka płynem bursztynowym nalana. Pochylony ku staruszce, mówił coś powoli, gładził się po głowie i włosach szpakowatych, pociągał wąsa; oglądał się do koła, a ile razy podniósł nieco głos mimowoli, natychmiast go jakby onieśmielony zniżał.
— Mój drogi Michale — mówiła stara — jam już długo, dużo nad tém przemyśliwała. Okrutnie mi się serce kraje, gdy sobie powiem, że ja go muszę porzucić, opuścić, — ale to darmo... dla jego dobra tego potrzeba. On ze mną do niczego się nie dobije, ja mu będę zawadą... a ja jednego jego mam i tak go kocham, ach! tak go kocham.
To mówiąc, złożyła ręce i łzy jéj pociekły po twarzy.