Strona:PL JI Kraszewski Poeta jakich wielu.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
53

chłopcem, osobliwsze zdolności w nim się objawiają! Geniusz, i choć to mój syn, ale prawdę muszę powiedzieć, jeszcze takiego dziecięcia nie widziałem. —
P. Henryk uśmiecha się nieznacznie.
Sędzia. Wszystko już umié, nie ma się czego uczyć. — A jak wiersze pisze.... ot lepiéj sam osądź z łaski swojéj.
P. Henryk czyta, sędzia patrzy mu przez ten czas w oczy, usiłując w nich wyczytać oznaki podziwienia, których jednak nie postrzegając sam się zadziwia i niepokoi. P. Henryk oddaje zeszyt w milczeniu.
Sędzia. A cóż, nie prawdaż? to osobliwszy chłopiec! Ja mówiłem, to geniusz!
Henryk. Szczeréj chcesz rady odemnie?
Sędzia. A rozumie się szczeréj, najszczerszéj, bo mnie się zdaje, to osobliwość, takie wiersze, takie dziecko napisało, — i z takim chłopcem trzebaby umieć sobie postępować nadal.
Henryk. Wiersze są zwyczajnie jak wiersze wszystkich piętnasto-letnich poetów; słowa bez myśli, plątanina mozolna i gonitwa za kadencyą! Ty Panie sędzio! nie nawykłéś sądzić o poezyach, bo się więcéj zajmujesz statutem i kodexem niż literaturą, powiem ci szczerze, takie wiersze nic nie rokują, nic nie obejmują, postrzegłem tylko...-
Sędzia. A widzisz! postrzegłeś taki!
Henryk, (kończąc.) — Że nie zna ortografii i całe cudze wiersze pokradł sobie. —
Sędzia. Co! co! jakto cudze? Ale. —
Henryk. Tak jest niezawodnie. —
Sędzia. Ależ — szkoda że go tu nie ma, onby ci się wytłumaczył — ależ — ten chłopiec powiada, że nie chce chodzić do szkoły, bo w nich niema się czego uczyć? —
Henryk. Tak jest! Zmiłuj że się nie pozwalaj na to; zgubisz syna. —
Sędzia. Ale kiedy mi powiada że wszystko umie, i w istocie, rozczytaj no się tylko w tych wierszach, prawdziwie mnie