Strona:PL JI Kraszewski Poeta jakich wielu.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
52

Sędzic. Et! gdzie tam to potrzebne! kto nie ma zdolności, niech się uczy, ja wszystko od razu pojmuję!
P. sędzia. Słyszysz — wszystko od razu pojmuje! dziwny chłopiec. — (głośno) A więc cóż myślisz?
Sędzic. Myślę porzucić szkoły i wiersze pisać.
P. sędzia. Patrzajno! (głośno) aleś ty tak młody jeszcze Munciu! jeszczeby ci nie szkodziło skończyć kursa. —
Sędzic. Młody! alboż wiek czyni rozumnym! alboż się zdolności nabywają? ja wiem że się nie mam czego uczyć! śmiech mnie tylko bierze, z proffessorów i z nauki. —
P. sędzia (Z podziwieniem) patrzajcie! z proffessorów i z nauki śmiéch go bierze! Ja mówię że to geniusz! i w tym wieku. (głośno) Ależ Munciu.....
Sędzic. Kiedy mówię że nie chcę chodzić do szkół.
P. sędzia. Hm! zobaczymy, bo jeszcze — trzebaby się kogo poradzić! (cicho) prawdziwie ten chłopiec ze swemi szczególnemi zdolnościami, zadziwia mnie i przestrasza, jest to fenomen, musisz pójść pokazać te wiersze Panu Henrykowi, to literat i człek rozumny, on mi poradzi co mam zrobić. —

Scena druga. (Pan Henryk lat około czterdziestu, fizyognomia surowa, regularne rysy, czoło wyniosłe, oko jaśniejące, ubranie czyste nie ledwie wytworne, z książką w ręku. Wchodzi sędzia). —
Pan Henryk. (Witając go), — Szanownego Sędziego Dobrodzieja, siadaj, proszę, rzadki gość!
Sędzia, Zwyczajnie jak urzędnik co wszystkie swoje chwile zaprzedał służbie publicznéj, mało mam czasu, nawet kochanych przyjaciół i krewnych nawiedzić. —
P. Henryk. Czemże ci służyć!
Sędzia. Krótką a węzłowatą radą.
P. Henryk. Radą! w czemże to?
Sędzia. Bez ogródki, opowiem rzecz całą. Mój Edmundek zalał mi gorącego sadła za skórę, nie wiem co począć z tym