Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aureli.
— Ah! — tajemniczo przebąknęła przyjaciółka — znam ja go; oho! to ptaszek!
— A wy go zkąd znacie? — zapytała Winnicka mocno zaintrygowana.
— Lepiej nie pytać, bez gniewu imienia jego przypomnieć sobie nie mogę, choć to bardzo stare dzieje.
Chciała zamilczeć o nich hrabina, ale Winnicka nie ustępowała. Z natrętnością nadzwyczajną, męczyła ją poty, dopóki się nie dowiedziała o wszystkiem.
— Bałamucił mi Eleonorę, która się w nim na serjo kochała — mówiła hrabina w końcu do wyznań zmuszona. — Miałam niesłychaną z nim mękę i sądzę, że gdybym się była energicznie do jegomości nie wzięła, byłby ją tak mi wykradł, jak ojciec jego waszą siostrę.
Nie mogę za to ręczyć, że Eleonora do tej pory jeszcze ma dla niego słabość, choć pilnowałam, ażeby ani korespondencyj, ani żadnych spotkań nie mieli.
Hrabina z gniewem o tem mówiła.
— Prawda, żeśmy się zawiedli na mężu Eleonory, która jest najnieszczęśliwsza z nim — ciągnęła dalej. — Żenił się bankrut dla posagu, udając bogatego, oszukując nas, ale Eleonorka młoda jeszcze, a on suchotnik...
O p. Aurelim hrabina wyrażała się dotąd z gniewem i oburzeniem. Nie mogła mu tego darować, że pozyskał serce córki...