Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jej nastręczył ów siostrzeniec była tak znękaną już, że rada była choćby roztargnieniu i zagadce jaką z sobą przynosił.
Los jego mocno ją obchodził; chociaż przewidywała, że i w tem powodzenia mieć nie będzie — chciała przynajmniej spróbować. Pozbyć się więc ciotki Winnickiej nie mógł lada czem p. Aureli.
Z drugiej strony, gdy go raz w opiekę wzięła panna Salomea, której pochlebiało to, że ją wezwała do narady i współdziałania pani Winnicka — wyrwać się jej — także nie lada było zadaniem. Tego wszystkiego nie przewidywał Żabiec...
Panna Salomea była w ruchu i niespokojna. Rzepski całkiem przez nią zdobyty gotów stał na wszelkie usługi w przekonaniu, że tym sposobem uratuje panicza...
Podpatrzywszy pieniądze znaczne u pana i zaraz potem widząc je zużytkowane na wydanie wieczoru i na grę, Rzepski nie miał nic pilniejszego nazajutrz nad wycieczkę do panny Salomei z doniesieniem. Wpadł do niej przestraszony...
— Pannunciu — zawołał od progu — co nowego przynoszę. Nie wiem sam złe czy dobre... Licho go wie zkąd wziął, ale ma znowu pieniądze to grube, bardzo grube, a wczoraj już dawał wieczerzę, która mało stokilkadziesiąt rubli kosztowała... i grali... Jacyś panowie majętni widać, nieznajomi... Stawili grubo. Złoto się toczyło po stolikach aż strach...