Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
87

z ciężkiém westchnieniem odwróciła twarz od niego.
— Dziecię! więc żyje?
— Żyje, rzekł Feliks nabierając siły, żyje i płaci życiem upokorzeń i łez za grzechy rodziców... ojca... A! Juljo, dodał, widzę cię w nowém, niezależném położeniu, w dostatkach, swobodną — panią twéj woli — nie mogłażbyś co uczynić dla naszego dziecięcia?
— Ja? zawahała się Jenerałowa — a ty? szepnęła po chwili zimniéj.
— Ja, zrobiłem mało, alem uczynił co mogłem; pomimo obawy posądzeń i tłumaczeń, wszakżem jéj nie opuścił, wychowałem jak sierotkę — ona u umnie, zemną jest tu — o ścianę od ciebie!
— Tu? tu? ona? moje dziecko? żywiéj poruszając się z krzesła zakrzyknęła pół głosem Jenerałowa, ale wnet spuściła głowę i począwszy się namyślać, dodała zastygła.
Nie! nie! zerwałam zupełnie z przeszłością, z jéj błędami, grzechami, zerwać muszę z pociechą jakąby mi dać mogła — muszę, powinnam za karę zaprzeć się nawet mojego dzie-