Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/918

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
138

ba! — rzekł baron, — wiesz, że byłbym najszczęśliwszy.
To zajęcie Narębskim, nie przeszkodziło mu obejrzéć z pod okularów swéj dawnéj kochanki, nieznajomego intruza, psów, ogródka i tła całego obrazu. Znalazł to wszystko tak jak sobie wyobrażał, może uboższém jeszcze niż sądził, panią Adolfinę nie do poznania skarykaturowaną, Manię piękniejszą niż kiedy, Muszyńskiego nieznośnie młodym, głupio przystojnym i z fizjognomją w drażniący sposób przyjemną.
— To już jakiś młokos, co mi ma minę kochanka! — rzekł w sobie, — ale to głupstwo.
Chciał na osobności widziéć się z wdową, ale od razu postrzegł, że to było niepodobieństwem, dostrzegł przybory do herbaty i dreszcz po nim przebiegł, aby nie był pić jéj zmuszonym; wynieść się znowu tak nagle, nie nasyciwszy się widokiem Mani, która na nim odmłodzającéj wody czyniła wrażenie, było nieprzyzwoicie i niepodobna.
Usiadł więc torturowany, ale uśmiechający się wesoło, jak wszyscy ludzie dobrego towa-