Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/914

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
134

i niepokonaną nienawiść, tak, że raz nawet probował, czy go za nogę ukąsić nie potrafi.
Zamiast obcego spodziewanego gościa, weszła Kachna ruszając ramionami, z marsem na twarzy i fartuch trzymając przy ustach, zbliżyła się do wdowy.
— A to znowu jakiś pan przyjechał, — rzekła, — ale ja nie wiem co, czy on taki głupi, z pozwoleniem, czy co jemu; pokazywałam mu drogę kędy iść, powiada: Proszę oznajmić. Ja jemu mówię, cóż ja będę oznajmywać, niech pan idzie do ogródka i po wszystkiem; a on — swoje: Proszę oznajmić. Tak ja do niego: No to cóż? on się śmieje i powiada: oznajmić starego pani znajomego barona Dunder czy Plunder, ja tam nie wiem.
P. Jordanowa o mało nie zemdlała, tak srogie na niéj wrażenie zrobiło to przekręcone nazwisko. Narębski się nieco zmarszczył. Teoś wstał z ławki jak oparzony, ale Mania naiwnie się rozśmiała tylko.
Żurek ciągle pomrukiwał, a nawet szczekać zaczynał.