Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/494

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
194

książką, to znowu dwa dni ani go było widać.
Cóś go wyciągnęło w ulicę, towarzysze dawni uprowadzili nad Wisłę, ciekawe widowisko uwięziło gdzieś daleko, skusił maszt mydłem smarowany na Ujazdowskim placu, powracał potem zawstydzony, milczący, zniechęcony, ale poczekawszy łapał elementarz i nagradzał czas stracony.
Jak wielu takim dzieciom bruku, natura nie poskąpiła władz Maćkowi, sprytny był i już życia znał więcéj od wielu starych, a sądząc o ludziach bardzo po prostu, wyrokował o nich trafnie. Gdy Teosiowi przyszło wyjeżdżać na wieś, Maciek mocno się zmartwił, miał nawet chwilowe zachcenie heroiczne ruszyć z nim razem w świat, ale zaraz późniéj rozmysł i uczucie, nie dopuściło tak gwałtownego kroku. Jakby on poradził sobie wyszedłszy z tych ulic Warszawskich, wśród których był jako w domu, o reszcie świata niemając nawet pojęcia? Został więc, ale z rozpaczy, poszedł się wałęsać i zarobkować wszelkiemi środkami, jakich traf do-