Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
157

uniknienia skandalu dał mu się tułać, zmarnieć i ginąć?
— Ale dla mnie mieć ją ciągle na oczach Feliksie, to będzie męczarnia nieustanna.
— Nigdyś tego biednego nie lubiła dziecięcia, rzekł mąż smutnie, więcéj niechęci nad tę jakiéj doznała, trudno byś mu okazać mogła... a co do mnie starać się będę, by jak najkróciéj na nią narażoną była.
— Feliksie, odezwała się żona patetycznie, jako matka, jako towarzyszka twojego życia, proszę cię.
— Nieopuszczę sieroty, odparł Narębski stanowczo — dosyć matki która się jéj zaparła, niech ojciec za dwoje dług płaci, bo może podwójnie jest winnym. Spodziewam się że mnie i domu nienarazisz na przykrości. Niech mówią co chcą, ja kłamać nieumiem i grzechu nawet zaprzeć się nie potrafię. Jedną mam przed sobą drogę uczciwą, to wyznać błąd i odpokutować zań.
Czyń pani jak uznasz, ja zrobię co powinienem.