Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
52

szawy, dostanie człowieka który mu przyjdzie z grammatyką, historją i językami, ale tabula rasa bez żadnych własnych przekonań, iż od razu począł sobie ze mną, jak z zaprzedanym niewolnikiem z Tacytowskich czasów, coby był na pamięć umiał Homera, jak z posłuszném narzędziem i oficjalistą obowiązanym nie miéć ni głowy ni serca. Już mu się to od razu niepodobało, żem pierwszego dnia wyrzekł jasno zasady od których nie mogłem odstąpić, i żem biorąc parę tysięcy złotych za to by uczyć, chciał zachować jeszcze niezależność i zagwarantować nienaruszalność sumienia. Dzieci miałem wychowywać wedle programmu ojca, matki, stryja, i księdza proboszcza, a nie wedle mojego własnego — dwa te zadania trudno się jakoś z sobą godziły.
Jam chciał miéć z nich ludzi, oni głównie szlachtę po dawnemu z zasadami wyosobnienia i zamknięcia w ciasnych pojęciach jednéj klassy, krwią, posłannikiem, ideą, szlachetnością dźwigniętéj na stanowisko wyłączne.
Powtarzam panu, nie byli to źli ludzie, ale