Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
173

— Proszę Mamy.... przerwała córka — jak Papa mógł pozwolić na te portjery?
— Ale ty wiesz przecie, że on niema najmniejszego gustu...
— A! mój Boże to okropność.
Powiada że teraz taka moda!
Tak całemi dniami dwie owe nieszczęśliwe istoty, to układały projekta zabaw i urządzenia domu, to gderały na Feliksa i Manię, to znużywszy się wyglądały z balkonu na ulicę.
Pan Feliks tymczasem z długiemi notatkami, jeździł od fabrykantów do sklepów, pocił się zmuszony wchodzić na piętra i w brudne wciskać dziedzińce, a Mania pracowała w garderobie lub swojej izdebce.
Właśnie oczekując na powrót któregoś z kupców, który był wyszedł do miasta, pan Feliks siadł wypić czekoladę u Lursa i machinalnie od kwadransa mieszał ją łyżeczką, spoglądając jak szumowała a nie mając odwagi ani wielkiej ochoty począć pić, gdy drzwi się z trzaskiem otwarły i wszedł niespodzianie pan kapitan Fryderyk Pluta.
Zdziwił się mocno w Garwolinie pan Fe-