Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
141

I dobył z zanadrza garść assygnat, które na stoliku rozsypał.
— Widzisz, dodał — chodzę w butach nie zupełnie świeżych, ale mógłbym ich sobie sprawić par dziesięć... wprost tylko fantazja... Czasem mi przyjdzie ochota do zbytków... to znowu zabrukać się pragnę i czynię maleńkim umyślnie, niech więc pozory te nie ustraszają ciebie. Wiary i ufności we mnie! Wiary! wiary! dorzucił z patetycznością, a wszystko będzie dobrze...
Kirkuć przekonany, zbałamucony, przejęty uszanowaniem na widok pieniędzy, skłonił głowę i zamilkł... łza czułości zakręciła mu się w oku.
— Pójdę, rzekł, za tobą, choćby na koniec świata... oto ręka moja, czyń zemną co chcesz... prawdę rzekłszy nigdy sam sobie nie poradziłem dobrze... zawsze ludziom się dałem wodzić i zawiedziony zostałem okrutnie.
Tu zaszlochał i otarł łzy rękawem. Pluta spoglądał nań z politowaniem szyderskiém.