Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
139

że kobieta, która się obawia skandalu, gotowa uczynić największą ofiarę, byle usta zamknąć, byle usunąć co ją napawa nieustanną obawą... A! a! zacierając ręce dodał Pluta... co za komedja? Nie dosyć mnie... com już dosyć straszném widmem dla niéj... jeszcze jéj przywiozę szanownego Kirkucia! To wybornie! to doskonale! a tak się składa jakby w tém szatan ogon umoczył!
P. Mateusz westchnął popijając i spojrzał z ukosa na ożywioną fizjognomją swojego towarzysza, który wąsa rudego pokręcał.
— A! bodajby to dobrze było — rzekł, ale ja nieśmiem się już spodziewać, bo mi się dziwnie nie szczęści...
— Czémże się WPan zwykle zajmujesz? spytał kapitan...
— Ja.. teraz niemogę powiedzieć nawet żebym miał jaki regularny kawałek chleba — westchnął Kirkuć... ot tak... szukam zajęcia... chwytałem się różnych, ale nic mi nie idzie... Tu i owdzie człowiek ma przyjaciół po święcie, przylgnie do którego, pożyje... W karty też gram nieźle... i wygrywam nieraz po jar-